"Miłość nie zawsze prowadzi do namiętności."
Dochodziła
godzina dwudziesta druga, a ja wciąż tułałam się po Bradford bez wyraźnego celu.
Zaczęło padać, ludzie poznikali z chodników. Nieczęstym zjawiskiem okazały się
nawet auta, przejeżdżające raz po raz przez zmokłą jezdnię. Lubiłam deszcz,
lubiłam kiedy padało, ponieważ człowiek czuł wtedy typowo jesienny klimat. Ta
pora roku kojarzyła mi się tylko i wyłącznie z melancholią, przemijaniem… Ale
czy nasza przyjaźń miała prawo przeminąć? Odejść w zapomnienie? Prawdę mówiąc
nasza przyjaźń nie miała prawa zaistnieć, cudownym cudem między mną a Zaynem nie
popsuło się w dniu jego wyprowadzki do Londynu na stałe, jednak w tamtym
momencie poczułam, coś… Sama nie wiem jak to nazwać. Rozczarowanie? Może
inaczej, dostałam w twarz z rzeczywistości. Owszem, liczyłam się z faktem, że
będzie nam ciężko. Bo hej, ja tu, on tam… Tam czyli wszędzie, tu, czyli tam
gdzie zwykle. Byłam zupełnie sama z ów problemem. Charlotte i Laurel uważały to
za śmieszne. Często mówiły, że tęsknie za nas obu, mama stwierdziła, że albo
się pobierzemy, albo o sobie zapomnimy, ten realizm!, tata miał to gdzieś,
Electrze nawet nie powiedziałam, koleżanki ze szkoły i tak traktowały mnie
lepiej niż powinny, bo kochałam w przyjacielski sposób ze wzajemną miłością
„tego Zayna Malika, z tego One Direction!”. Cóż… Koniec końców nie znałam
nikogo, kto choćby starał się zrozumieć mój problem. Och, Crystal, użalasz się,
masz idealne życie! Dwoje rodziców, którzy cię kochają, rodzeństwo, wielki dom,
pieniądze, jesteś ładna, masz jakiś talent, masz wymarzone życie, nie wymyślaj
sobie problemów, skoro one nie istnieją! Okej, w porządku, rozumiałam to, że było
na świecie jeszcze raz tylu ludzi, do ilu potrafiłam policzyć z większymi
troskami, tylko… Tylko co dałoby płakanie nad ich losem? Byłam samolubna,
jestem samolubna, bo na świecie nie ma ideałów, hello! Starałam się, ale dla
mnie końcem świata okazała się rozłąka z ukochaną osobą i mimo wszystko
poczułam się jak ostatnia idiotka, pokrzywdzona przez los. Kiedyś byliśmy
nierozłączni, a teraz nie byliśmy nawet w połowie tym, kim byliśmy kiedyś.
Oboje zmieniliśmy się diametralnie, ale nie potrafiłam przestać go kochać. Bo
tak, kochałam Zayna, kochałam bardziej niż własne rodzeństwo, zależało mi na
nim, nie na jego forsie, czy popularności. Tęskniłam nie za Zaynem Malikiem z
One Direction, tylko za moim Zayniem, chłopcem z Bradford.
Spokojnie, laska, chyba się nie rozbeczysz, co?
Crysta…
Crystal Veronico Whitemore, nie rycz!
I znów się udało. Nie pozwoliłam, aby łzy spłynęły po i
tak mokrych od deszczu polikach. Nie i już. Nie byłam płaczką, byłam silną,
pewną siebie kobietą.
Cholera!
Nie chciałam tak dłużej, nie chciałam być z tym wszystkim
sama…
Poczułam wibracje telefonu w kieszeni beżowego płaszcza.
Z westchnieniem wyciągnęłam więc komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Znów
mama. Z pewnością napędziłam jej kupę strachu i jeszcze trochę, ale nie potrafiłam
zareagować inaczej. Gdy tylko usłyszałam jego głos… Coś we mnie pękło. Nie
chciałam widzieć Zayna na oczy! Jak długo starałam się dodzwonić, tak teraz po
prostu pękłam, bo wiedziałam, że przez chwilę będzie pięknie, ale on wyjedzie,
a ja znów zostanę sama. Z westchnieniem po raz kolejny rozłączyłam i spojrzałam
na budynek przed którym stałam. Budynek… Zbyt mocno powiedziane. Zaledwie
szkielet budynku, zarośnięty od zewnątrz i od wewnątrz. Uśmiechnęłam się pod
nosem i ignorując fakt, że miałam na sobie ulubiony płaszczyk oraz parę
skórzanych botków, wdrapałam się na parterowe „okno”. Obcasem rozkruszyłam
pustaka, jednak nie za bardzo mnie to obeszło. Musiałam wejść do środka i się
rozejrzeć. Niewiele się zmieniło, może na ściany doszło kila nowych napisów, a
dzikie trawy osiągnęły wysokość na tyle zadziwiającą, że nawet kosiarka pani
Thomas by nie podołała. Lecz nie o to chodziło. Chodziło o kuchnię, a raczej
„pomieszczenie”, które kuchnią nazwaliśmy. Obudziło się we mnie tyle wspomnień!
Podchodząc do „drzwi”, wypukałam w ścianie obok rytm piosenki „We will rock
you”.
- Wejść – szepnąwszy to jedno słowo przekroczyłam próg.
Spostrzegłam ścianę pełną wyrytych w pustakach napisów i rysunków. Zaśmiałam
się sama do siebie. Ile lat temu to było?!
*~*
- Wszyscy wiedzą, co mają robić?!
– chłopiec po raz kolejny rozczochrał
swoje włosy i podwinął rękawy ulubionej bluzy.
- Tak jest! – grupka dzieci
odpowiedziała chórkiem, a ja wraz z Lottie stanęłam obok szefa, na stercie
pustaków poukładanych przez starszych chłopaków z podwórka. Starsi chłopacy z
podwórka często nam pomagali, ale tylko wtedy, kiedy załatwialiśmy im „sprawy” u
dorosłych. Nie wiedząc z jakiej przyczyny pozwalali nam na więcej, może z
wiekiem człowiek głupieje, dlatego dorośli uważali starszych chłopaków za
głupków? Ale wtedy dorośli byliby tym bardziej głupi… Nie wnikaliśmy, po prostu
dobijaliśmy z nimi targu, kiedy było trzeba coś przenieść, albo dogadać się z
panią Thomas. Oni o dziwo się jej nie bali i to starsi chłopacy nauczyli nas drwić
ze starej jędzy. Ale to dopiero później, wtedy, kiedy przestaliśmy wierzyć w
pogłoski, że pani Thomas zjada koty na śniadanie, a jej dzieci wcale nie
uciekły do Ameryki, tylko trzyma je zamknięte w kanciapie na miotły. Ogółem to
pani Thomas była uważana za czarownicę, dlatego miała tyle mioteł, jednak jako
ludzie wykształceni, w wieku od siedmiu, do dziesięciu, a nawet jedenastu lat,
byliśmy na tyle mądrzy, aby nie wierzyć już w czarownice, to jasne, że pani
Thomas była wampirem! Przecież normalny człowiek nie żyje tyle lat, prawda?
- Operacja Księżna Laurel
rozpoczęta! – krzyknął szef wszystkich szefów, bądź dla przyjaciół po prostu
Zayn, rysując na policzkach dwie kreski błotem. Wszyscy musieliśmy je
narysować. To oznaczało, że misja była w toku – Lottie, Excalibur* - Zayn
wystawił obie dłonie i przyklęknął przed Charlotte. Dziewczynka podała mu nuż
kuchenny, który ukradła mamie. Jednak nie spełniał się w kuchni. To była tylko
przykrywka, tak naprawdę nóż był mieczem godnym samego króla Artura.
- Uważasz, że to dobry pomysł? –
zmartwiłam się, kiedy Zayn podszedł do Naszej Ściany – na pewno chcesz wziąć za
żonę księżną Laurel? – odrzuciłam pukle jasnych włosów na łopatki, a on
spojrzał na mnie z szerokim, zawadiackim uśmiechem.
- Tylko tak uda nam się połączyć
nasze klany – wyrył w pustaku wielką literę „Z” – ale to ty będziesz moją
ukochaną na zawsze – tuż obok wyrył literę „C” i złożył pocałunek na moim
poliku.
*~*
Uśmiechnąwszy
się zupełnie szczerze, dotknęłam dłonią tych wyrytych liter, obmytych przez
październikowy deszcz. Nie dałam rady, pozwoliłam łzom spłynąć, jednak wciąż
uśmiechałam się przez nie. Nie wiedziałam – czy płaczę czy się śmieję.
Żałowałam, że pozwoliłam mu odejść, wiem, wiem, to samolubne do zera, ale
gdybym przypadkiem nie zapisała Zayna na dodatkowe zajęcia z muzyki, to
wszystko potoczyłoby się inaczej. Ja kontra miliony rozwrzeszczanych fanek.
Jest konkurencja? Och, ponad wszelką wątpliwość te dziewczyny zadeptałyby mnie
na śmierć. W pewnym momencie nawet się zarumieniłam, ponieważ poczułam cień
wstydu. Jak mogłam w ogóle tak myśleć?! Przecież robił to, co kochał, nie
mogłam powiedzieć, Zaynie, rzuć muzykę, zostań w domu i po prostu bądź.
Zazdrościłam mu. Cholernie zazdrościłam Malikowi spełnionych marzeń.
-
Halo? – odebrałam, a mój głos zadrżał. Zrobiłam to w amoku, nawet nie zwróciłam
uwagi na dzwoniący telefon.
-
Płaczesz? – wyobraziłam sobie minę mamy. Jej spięte mięśnie twarzy musiały
momentalnie się rozluźnić, ponieważ gdy wypuściła powietrze przez usta –
złagodniała.
-
Nie… Znaczy się… - rzadko dawałam upust emocjom publicznie, dlatego zaskoczył
ją fakt, że odezwałam się choćby słowem, będąc w takim, a nie innym stanie
emocjonalnym.
-
Crysta, powiedz co jest? Przyjechać po ciebie? – zmartwienie w jej głosie było
wyczuwalne na kilometr, dlatego nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-
Nie… Serio, idę do domu, w porządku – podciągnęłam nosem, ponieważ poczułam, że
się zapycha. Świetnie! Nienawidziłam kataru i tego, że powoli zaczęłam
uzależniać się od leku na katar.
-
Córuś, wiesz która jest godzina? – nie krzyczała, mówiła spokojnie, ale z lekką
rezygnacją – proszę, daj mi odpocząć po twoim młodzieńczym buncie, w
oczekiwaniu na młodzieńczy bunt Electry.
-
Dobrze, mamusiu. Jakbyś chciała wiedzieć, szlajam się za Bagnami, nigdzie dalej
– odetchnęłam. Może powinnam z nią porozmawiać? Może mama by coś zdziałała,
albo chociaż mnie rozweseliła. Okres, Crys, to tylko ZNPM* – mówiłam do siebie
w duchu.
-
Mhm, chcesz pogadać? Jesteś jakaś taka rozmemłana – usłyszałam skrzypnięcie łóżka,
a potem głośne chrapanie taty. Kładła się.
-
Mam drobny kryzys…
-
Kupiłam ci podpaski, nie zbudź nikogo jak będziesz wchodzić, dobrze? I zaklucz
dom. Kocham cię – wyłączyła światło.
-
Ja ciebie też – rozłączyłam się, westchnąwszy.
Droga
powrotna zajęła mi piętnaście minut. Zmarzłam i przemokłam do suchej nitki,
dlatego pierwszym co zrobiłam, było wstawienie wody na herbatę. Zostawiłam
obłocone buty i kurtkę w przedsionku, a później udałam się do łazienki na
parterze. Mieliśmy w domu dwie. Na dole i na górze. Jedną z prysznicem, drugą z
wanną. W tej z prysznicem porzuciłam ubrania prócz bielizny i narzuciłam na
siebie puchaty szlafrok taty. Umyłam ręce oraz twarz, a następnie zalałam
zieloną herbatę wrzątkiem. Nie miałam ochoty na kolację po dwudziestej drugiej,
dlatego kiedy w miarę się rozgrzałam, poczłapałam do łazienki na górze, gdzie
puściłam sobie wodę do wanny i mleczkiem do demakijażu pozbyłam się pozostałości
tuszu wraz z korektorem w akompaniamencie pomadki. Kiedy nie było to konieczne
nie patrzyłam w lustro, nie myślałam zbyt wiele. Po prostu robiłam to co
trzeba, marząc wyłącznie o śnie. Jutro przecież Halloween! Nie chciałam
wyglądać jak typowe zombie. Chociaż… wszystko zrobiło się takie obojętne, choć
pozwalało uciec na chwilę od monotonni. Nie szczególnie pałałam chęcią, do
spędzenia tej nocy w samotności. Od jakiegoś tygodnia zasypiałam później, co działało
wręcz „wyśmienicie” na samopoczucie, o wyglądzie już nie wspomnę. Koniec
końców, dobrze, że nie spotkałam nikogo znajomego po drodze. Zaczęłyby się
pytania, a ja tak bardzo nienawidziłam udawanej troski, zazdrosnych koleżanek.
Och, proszę! W łaski Malika wdajcie się bez mojej pomocy! „Wpełzłam” na
korytarz, czując rażący, zapach tytoniu. Ble, nienawidziłam papierosów. Ale
chwila… U mnie w domu, a tym bardziej w moim pokoju, się nie paliło! Marszcząc
czoło weszłam więc do sypialni… Cholera. Wtedy wszystko się rozjaśniło. Zatem…
Cholera jasna!
Widząc
męską sylwetkę, zwróconą ku oknu, wiedziałam z kim mam do czynienia. Byłam na
niego zła… Nie. Byłam zła na siebie! Okej, umówmy się, że byłam zła na nas
obojga, lecz poniekąd… Poczułam ulgę.
Podchodząc
niepewnie, oparłam się łokciami o parapet i odebrałam niewypalone zawiniątko z
ręki Zayna. Spojrzał na mnie pytająco. Wahałam się chwile, jednak ostatecznie
zrzuciłam papierosa w dół, opadł na chodnik, wraz z ogromnymi kroplami deszczu.
Wciąż milczeliśmy. Nasze relacje były… Jak by to trafnie ująć. Dziwne? Znaliśmy
się od lat, a wbrew ludzkiej logiki, czasem zachowywaliśmy, jak zupełnie obce
osoby. Nie musieliśmy zbyt wiele mówić, mogliśmy wspólnie milczeć, a to dawało
więcej spełnienia, niż puste słowa
-
Więc możesz wrzeszczeć… – zaczął, spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem.
-
Dlaczego miałabym wrzeszczeć, Zaynie? Hmmm… Nie odbierałeś, nie pisałeś… -
zastanowiłam się wręcz teatralnie.
-
Więc cię nie udobrucham? - zza ramienia wyciągnął różę. Oszalał. Od Kiedy Zayn
Malik dawał mi róże w prezencie?! Od kiedy Zayn Malik dawał mi cokolwiek?! Mimo
wszystko przyjęłam kwiatek, a moje usta dumnie tańczyły w górze.
-
Mam zacząć się bać? – zmierzyłam wzrokiem jego, potem różę. Od tamtego,
felernego dnia róże miały stać się znienawidzonymi przeze mnie kwiatami, jednak
hej. Ta noc zapowiadała się… Ciekawie?
-
Liczę na to, że cię udobrucham – wzruszył ramionami, ach ta szczerość…
-
To się przeliczyłeś – uderzyłam główką róży w główkę Zayna – a tak serio?
-
A tak serio, mam dla ciebie lisa – podał mi okropnie pomarańczowego lisa z
ogromnymi, zielonymi ślepiami.
-
Znowu? – nie mogłam się nie uśmiechnąć, po czym znów spojrzałam przez okno –
połamałeś pergole?
-
Tak jakoś wyszło… - oboje zachichotaliśmy. Wtedy ułożyłam oba prezenty na
parapecie i bez dłuższych obrządków wtuliłam się w niego. Zaciągnęłam się
zapachem perfum, David Beckham?, przeczesałam dłonią gęste, już zbyt długie
włosy przyjaciela i czułam, iż mogę trwać w jego ramionach wiecznie. Ten
przytulas wyraził więcej niż tysiąc esemesów, niż jeszcze raz tyle rozmów
telefonicznych. No bo jak ma się emotikonka „przytul”, do prawdziwego dotyku…
Ten jeden gest był przepełniony masą miłości, a miłość nie zawsze niesie ze
sobą namiętność, nieprawdaż?
-
Nie jestem zła, głuptasie – mruknęłam, opierając głowę na ramieniu bruneta.
-
Ty? Nie jesteś zła, wow, zapiszę… - przycisnął mnie mocniej do siebie – czy
twój świat się skończył beze mnie przez miesiąc?
-
Tak… - pociągnęłam sztucznie nosem – umarłam.
-
Ty? Silna, mądra, wesoła laska? – chciał zamknąć okno, dlatego mnie puścił.
-
Zostaw – rzuciłam – po prostu, dajmy sobie spokój, okej? – przytaknął,
odetchnęłam więc głęboko, siadając na skraju łóżka. Chłopak poszedł w moje
ślady – jestem zmęczona…
-
Źle zrobię, mówiąc, że widać? – zmierzył mnie wzrokiem i objął ramieniem.
Potrzebowałam jego obecności, tak bardzo, bardzo, bardzo!
-
Zachowujemy się jak para – wyszeptałam, chcąc odpłynąć.
-
Wiesz? – uciął kładąc się na posłaniu – walić to – pociągnął mnie za sobą.
Później?
Mówił coś jeszcze, ale już nie słuchałam. Znalazłam się w krainie mlekiem i
miodem płynącej, przemierzając lepszy świat. Świat snów. On chyba również
odpłynął, w przeciwieństwie do wiatru, szalejącego na zewnątrz. Wpadał do
pomieszczenia notorycznie. Momentami okalał nasze wykończone, ale szczęśliwe
twarze, aż w końcu szarpnął łodygę czerwonej róży. Pognała za zawieją, jednak
nie była na tyle lekka, by móc błądzić po świecie z wichurą. Jedynie płatki kwiatu
wyrwały się z „niewoli”, odlatując we wszystkie strony świata, a to co zostało,
lunęło w kałużę – nagie.
*~*
Jesienne liście nie miały prawa
bytu tylko w jednym ogródku i nieciężko się domyślić, że chodziło o ogródek
pani Thomas. Jeśli choćby jeden się w nim znalazł, Pani Thomas paliła go swoim
laserowym wzrokiem, tak samo jak spaliła naszą lotkę. Teraz nie mieliśmy już żadnej,
ponieważ trzy znalazły się na dachu, dwie zabrali starsi chłopacy, a ta
ostatnia przeleciała przez płot do zakazanego ogrodu. Naprawdę nie mieliśmy co
ze sobą zrobić, dlatego wyciągnęliśmy z szopki leżaki, opalając się w
polarowych bluzach. Ciocia Vicky mówiła, że jeśli ci ciepło na słońcu, to
znaczy się opalasz, a nam było po prostu gorąco. Wpatrywaliśmy się wręcz z
pasją w rozdrażnioną panią Thomas, która próbowała pozbyć się pojedynczych
listków z ogródka i od czasu do czasu staraliśmy się tłumić śmiech. Staruszka
potykała się o Jeffersona, który biegał między jej nogami, rozwalając kupki,
które udało jej się zgrabić.
- Myślisz, że ja też kiedyś tak
będę? – zapytałam, biorąc Babunię – mojego czarnorudego kota – na kolana.
- Będziesz jak? – zainteresował się
Zayn.
- Będę taka okrutna, jak ona – kot
zaczął mruczeć, dlatego bardziej przyłożyłam się do drapania zwierzaka za
uszami.
- Nie, bo nie jesteś wampirem –
zaśmiał się chłopiec, jakby jego słowa były czyś oczywistym.
- No tak, ale… Ale będę taka samotna
i stara, i pomarszczona? – oblizałam owiane usta, skupiając pięćdziesiąt
procent swojej uwagi na pieszczotach dla Babuni.
- A ja? – rzucił wręcz z
oburzeniem.
- Ty ożenisz się Angeliną Jolie,
albo z Laurel, a ja będę sama – kot domagał się głaskania, ponieważ wtedy
patrzyłam już tylko na Zayna.
- Z Angeliną to tylko do gazet, a
Laurel dla formalności, przecież wiesz, że to ty jesteś Moją – Jedyną – Żoną –
Naprawdę – zrobił znaczącą minę.
- No wiem, wiem, ale…
- Co znowu – Zayn wywrócił oczami –
baby zawsze mają jakieś problemy.
- Będziesz mnie zawsze kochał? –
domagałam się odpowiedzi natychmiastowej, jednak on milczał – Zaynie, o czym
myślisz?
- Cicho, liczę – wydął wargi i
oglądał swoje palce w skupieniu.
- Co liczysz?
- Ile jeszcze do wiosny – znów
mruknął, jakby to była najoczywistrza oczywistość.
- Ale czemu?
- Bo taktemu – jęknął – pobierzemy
się – dodał po chwili, a ja zmarszczyłam czoło – pobierzemy się wiosną.
*ZNPM - Zespół Napięcie Przedmiesiączkowego
*~*
Witam Was kochani pod rozdziałem trzecim. Mamy już nowy rok i mam nadzieję, że będzie dla Was udany, czego z całego serduszka życzę! To tak na początek. Teraz do rozdziału. Mam nadzieję, że przypadł do gustu, wiem, nie ma w nim Harry'ego, w następnym też będzie go mało, albo w ogóle, jeszcze tego nie przemyślałam, ale te rozdziały są koniecznie, ponieważ później sam Harry. Bez przerwy, obiecuję, że będziecie miały gościa bardziej dosyć niż Crystal, jeśli to w ogóle możliwe. Ogólnie nie martwcie się moimi nieobecnościami. Nie znoszę komentować nic z mobilnego, notabene tylko na mobilnym czytam. Także no... Obiecuję wszystko ponadrabiać. Dziękuję za ostatni wzrost liczby wyświetleń, mam nadzieję, że zdobyłam kilku anonimowych czytelników... No. To by było na tyle.
Dodatkowo założyłam konto na twitterze @typowe_ff, więc zapraszam na poczytanie moich tweetów ;)
JEŚLI TO CZYTASZ, ZOSTAW PO SOBIE CHOCIAŻ ":)", CHCĘ WIEDZIEĆ ILU MAM CZYTELNIKÓW :)
Na sam koniec rzucę jeszcze spoilerem z rozdziału czwartego:
"- Wymoczka, gdzie tak
pędzisz? – odezwał się Tomlinson, a z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech.
Wymoczka, pff, dobre sobie! Nazywał mnie tak ponieważ poznaliśmy się w
niefortunnej sytuacji, kiedy to cała mokra próbowałam zabić wzrokiem jego
najlepszego przyjaciela."
JESZCZE RAZ POZDRAWIAM I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
@YourLittleBoo1 // @typowe_ff
[Mały Zaaaaayn, #fangirlmode]
Nie napiszę ":)", ponieważ ta emotka jest najbardziej wkurzającą emotką na świecie. Zaraz po niej swoje miejsce ma łapka fapka. No ale ;)
OdpowiedzUsuńRozdział czytałam przedpremierowo, niczym vip <3 xd I szczerze to jak go tak sobie czytałam na chwilę musiałam mieć kilka przerw. Nie tylko te na siku lub piciu (chyba wszystkie trzy jesteśmy dzisiaj słownikową definicją niedojebania), ale musiałam się zastanowić nad sensem życia. No bo jak to jest, że jesteś taka sobie ty i jest sobie takie opowiadanie i to wszystko tworzy perfekcyjną całość, a scala ją twój styl pisania? Wyobraź sobie, że powiedziałam to zdanie na jednym wydechu. Tak się czułam czytając ten rozdział, jakbym czytała go i mówiła jednocześnie, wszystko to na jednym wydechu :D
Przejdę może do czegoś z sensem… Jak wiesz lub nie wiesz, kocham Crystal <3 Może to dlatego, bo bardzo mi ciebie przypomina (hyhyhyhyhy. ok nic xd), a może z innego powodu, ale ja ogólnie rzadko lubię główne bohaterki, więc wow. Brawa dla ciebie :D
Wszystko w tym rozdziale mi się podoba, więc nie będę się nad nim zachwycała, bo dojdzie jeszcze pierdylion komentarzy z zachwytami :D
Pozdrawiam cię, życzę weny i lecz kaca xx
Karolina, ty już nie kontempluj, tylko odstaw ćpanie xd A tak serio, to dziękuję z całego serduszka. Też lubię twój styl i twoje postaci, a Crystal ma mój charakter, cóż, bywa ;]
UsuńBłagam szybko następny *.* mam nadzieję że niedługo sie pojawi , bo to jest idealne <3
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/
To ff >>>> życie
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ
Wiesz, zwykły dwukropek i nawias nie jest w stanie wyrazić uczuć związane z tym rozdziałem...
OdpowiedzUsuńDla mnie to jest takie smutne. No bo Zayn dla Crystal jest naprawdę kimś ważnym, spędzali ze sobą tyle czasu i zżyła się z nim, a tak naprawdę nie może spędzać z nim czasu...
Bo on jest sławny...
Czy to znaczy, że nie może do niej zadzwonić? To jest naprawdę smutne, a ona nadal się trzyma. No cóż, jest silna. W sumie wkurzyłabym się, gdyby przylazł do mnie z różą po tym, jak miał mnie w dupie... Ale w końcu to Malik, jego czekoladowe oczy spławią wszystkie smutki...
Achhh.
Boli mnie twój nadzwyczaj dobry styl. To jest serio dziwne...
Pozdrawiam i życzę weny!
NatalieHS
Doskonale rozumiem jak niełatwo jest kumplować się z kimś, kogo rozchwytują na c odzień miliony dziewczyn, a te zazwyczaj alergicznie reagują na każdą niewiastę u boku swego idola. Chociaż, my polskie fanki dość ciepło traktujemy dziewczyny chłopaków z 1D, mam rację? O zgrozo, co ja taki świeżak mogę wiedzieć!
OdpowiedzUsuńUwielbiam te retrospekcje z ich wspomnień. Zayn to był naprawdę uroczy chłopak. Coś mu zresztą z tego zostało, bo ta róża??? No cóż, mnie by chyba nie udobruchała, ale widać Crystal ma miękkie serduszko. I biedna pani Valeria? Co oni jeszcze jej zrobią? XD
Jestem ciekawa, czy Zayn dotrzyma obietnicy z młodych lat. Być może Harry pomiesza szyki. Hahaha XD
Znalazłam jeden błąd: cudownym cudem - masz tu masło maślane, moja droga. Coś jak piękne piękno, słodka słodycz, błękitny błękit. Nie ma absolutnie żadnej potrzeby używać przymiotnika dla czegoś, co samo siebie określa :D No i czasem interpunkcja zgrzyta, ale tego to już się czepiać nie będę, bo da się czytać, a to najważniejsze.
Buziaczki w Nowym Roku, Słońce Moje Kochane!
Świetne opowiadanie, jednak bardziej lubię Crystal z Harrym niż z Zaynem. Oni są razem bezbłędni, po prostu leję z tych przepychanek słownych!
OdpowiedzUsuńCarry forever!
naprawdę uwielbiam to ff ;)
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemnie się czyta, piszesz tak >>>>>>>>>>>>
lubię Crystal z Zaynem, ten ich przytulas był słodki <3
nie mogę się juź doczekać wkroczenia Harry'ego na stałe, haha ;) x
Uwielbiam Twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że z anonima ~Dorota
Muszę Ci przyznać, że potrafisz sprawić, żebym miała filsy. Ech, kurde, nie wiem już sama. Myślałam, że to Harry jest jej przeznaczony, bo mają takie fajne relacje i od razu spodobali mi się razem, ale po przeczytaniu tego rozdziału zaczynam mieć wątpliwości. Malik jest taki uroczy. Nic więc dziwnego, że Crystal nie potrafiła być na niego wściekła. Do tego ten przytulasek. Jestem w niebie. Zaczyna mi się przypominać Zose, jak się kłócili i w ogóle, także im więcej scen z Crystal i Zaynem, tym więcej wspomnień i filsów! O tak, zdecydowanie tak! Szkoda, że nie było Harry'ego, ale i tak nie jestem z tego powodu zła, bo był Malik, sporo Malika.
OdpowiedzUsuńTe retrospekcje były świetne. Masz bardzo fajne pomysły i potrafisz to pięknie opisać. Więcej takich urywek z przeszłości!
Nie wiem co mam myśleć o sytuacji Crystal. Mogę sobie jedynie wyobrazić jak ciężko musi być jej źle. Widać, że ona i Zayn to coś... coś niesamowitego, mają tę więź, są dla siebie tacy... kurczę no, nie wiem czemu, ale zaczyna mi odbijać, chyba mnie tym rozdziałem zabiłaś. PISANIE! ;( Och, ok, spokojnie, wszystko w porządku Aga.
No więc tak; Crystal jest po prostu w dupie. Nie może mieć Zayna tylko dla siebie, a ja ją rozumiem i nie sądzę, że jest samolubna, chociaż zapewne jest, ale ja po prostu ją rozumiem, chociaż nigdy nie przeżyłam niczego podobnego. Wczułam się w jej sytuację.
Przyjaciel - prawie że kurde chłopak - spełnia marzenia i wyjeżdża z miasteczka, zostawiając ją samą. On zwiedza świat, a ona utknęła w tym samym miejscu. On ma miliony fanek, a ona starą sukę Thomas. On ma Nialla, Louisa, Harry'ego i Liama, a ona... grupkę zazdrosnych, pragnących wykorzystać jej znajomość z Zaynem, suk. Nie rozumiem czemu ona jeszcze się nie powiesiła...
Haha, żartuję. Podziwiam ją za to, że jest silna, a raczej taką udaje, bo z pewnością wewnątrz umiera z tęsknoty za Zaynem.
No... ale w końcu się spotkali! Od razu, jak wspomniałaś o dymie papierosowym, widziałam go przed oczami. To było piękne.
Ten przytulas był magiczny. Najbardziej chyba spodobało mi się to, co myślała Crystal... to było po prostu świetne, urocze, słodziaśne, filsowe i wszystko inne, po prostu oni wygrali życie!
Teraz mam ogromny dylemat, bo nie wiem z kim mam ją szipować, wiec chyba będę szipować z obydwoma. Crystal jest idealna dla Zayna, i idealna dla Harry'ego. Jednakże mam w głowie pełną myśl... Bo gdyby Crystal zaczęła coś ten tego z Harrym to ciekawe, jaka byłaby reakcja Zayna. Chciałabym się o tym przekonać, bo to byłoby z pewnością interesujące i działoby się, oj działoby się!
Julio moja kochana, muszę ci coś wyznać; czytałam wiele opowiadań, gdzie One Direction są sławni i w ogóle, ale tylko Twoje potrafi wywoływać u mnie takie emocje jak śmiech czy płacz ze wzruszenia, czy płacz ze szczęścia. Tylko na twoim potrafię się naprawdę wczuć, tak porządnie. Fabuła niby oklepana, ale ty; swoimi retrospekcjami, opisami, dialogami, potrafisz mnie oczarować.
Wszystko czytam, jakbym była zahipnotyzowana. Czytałam wiele twoich opowiadań i dobrze wiesz na których miałam filsy, a to jest kolejne ff, które skradło moje serce i wygrało wszystko inne.
Kocham Crystal - zapewne dlatego, że ma wiele twoich cech, a także Harry'ego i Zayna, bo świetnie ich kreujesz. Wiem, że to opowiadanie będzie czymś niezwykłym i że nie skończysz tego tak szybko, zwłaszcza, że tak dużo już napisałaś. Przyznam się, że nie przeczytałam tych dalszych, bo chyba wolę się jarać razem z czytelnikami, przeczytać przy opublikowaniu, podsycić swoją ciekawość, bo wtedy jest jeszcze lepiej i łatwiej jest mi się wczuć.
Proszę cię - nie próbuj tego kończyć w żaden sposób tylko pisz do końca, bo na pewno ci się opłaci, o ile już nie opłaciło. Zdobyłaś wielu czytelników, a twoje opowiadanie jest kolejnym powodem dla którego cię uwielbiam, także... życzę ci mnóstwo weny, a także czasu, żebyś mogła się skupić na dalszym ciągu tego ff.
Chyba pierwszy raz komentuję w taki sposób, ale mam nadzieję, że tak jest dobrze. Wszystko, co tutaj napisałam, jest w 100% szczerze.
Aj loff ju. :)
Twoja Aga! x
+ kocham to zdjęcie Zayna. Jest takie aww! :)
UsuńNie wiem, jak to robisz, ale każdy rozdział jest perfekcją. Nie mam już innych słów żeby wyrazić moje ulubienie do tego opowiadania, a co za tym idzie smuci mnie wiadomość, która pojawiła się na górze, oby ta historia doczekała się kontynuacji!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje retrospekcje, opisy, rozpływam się nad doskonałą narracją. Na opis Zayna mam milion przymiotników, ale poprzestanę na tym, że był uroczym dzieciakiem i wyrósł na wspaniałego mężczyznę, ale nieco współczuję Crystal tej relacji, mogłoby być z nich coś wspaniałego, ale jednak pan szanowny Malik zupełnie zapomina o swojej przyjaciółce. Sława to jedno, ale ważne osoby drugie, Zayn, nie zapominaj o tym. Jeden sms jeszcze nikogo nie zbawił, a Crystal z pewnością poczułaby się dużo lepiej.
Rozbroił mnie ten lis, a róża była bardzo romantyczna. Ja chyba też mam takie miękkie serce jak Crystal i wybaczyłabym mu wszystko. Ale wiesz? Nie sądziłam, że ich przyjaźń pójdzie w takim kierunku, choć bardzo bym tego chciała. I mam nadzieję, że Zayn dotrzyma obietnicy z dzieciństwa. Mocno trzymam za nich kciuki!
Buźka :*
Kocham opowiadania o Zayn'ie! Ale Twoje to już przegięcie! Wygrałaś moje serce Mała ;) Gratuluję kreatywności heh xx
OdpowiedzUsuńTo jest zajebiaszcze... :D
OdpowiedzUsuńBoskie i aghhh... no po prostu super no :D
Życzę weny :D
Jesteś cudowna!!!
OdpowiedzUsuńNo po prostu jnghvftryghu
Kocham <3 i życzę baaardzoo duuużooo weny :*
Epickie ♡♡
OdpowiedzUsuń*fangirling* czytałam tego bloga dwa razy (DWA! BARDZIEJ WCIĄGAJĄCEGO OPOWIADANIA NIE MOGŁAŚ NAPISAĆ?!) i powiem, że nie żałuję. Jest cuuuudoooowne, całkowicie się zakochałam. Crystal oczywiście ma być z Zaynem, bo inaczej się obrażę i tyle z tego będzie. Z tego co widziałam, Harry też coś z nią będzie kręcił. Nie byłabym zła, w końcu Harry to mój ulubieniec etc, ale Zayn i Crystal czują do siebie chemię - ot co! No dobrze, nie przedłużam. Pisz szybciutko kolejne rozdziały, życzę weny!
OdpowiedzUsuńxoxo
Jesteś nominowana do LA!
OdpowiedzUsuńWięcej na :
http://defend-zaynmalik.blogspot.com/