Ten rozdział dedykuję Pijawce, z okazji siedemnastych urodzin!
Rozdział II
"Róże"
Dwa
lata wcześniej…
- *When you cried I'd wipe away all
of your tears…! – donośny szum zagłuszał mój głos, okej, w domniemaniu, okej,
wierzyłam, wróć, chciałam wierzyć w to, że opadanie gorącej wody prosto w
brodzik stłumi brutalne kaleczenie najpiękniejszej piosenki tego stulecia. Co
podkusiło mnie do śpiewania, skowyczenia? Zwał, jak zwał, ale nawet głuchy po
przeczytaniu tekstu My Immortal jest wstanie wyobrazić sobie tę melodię i
zacząć interpretować ów dzieło sztuki, bo inaczej My Immortal nie ochrzczę, na
sto kolejnych sposobów. Są po prostu piosenki, które raz usłyszane, przeczytane
doprowadzają słuchaczy, czytających, do wzruszenia. Są też artyści, potrafiący
operować swoim głosem tak nieziemsko, że nawet najgorszy chłam zabrzmi jak My
Immortal. Owszem, dla kogoś My Immortal może być chłamem, ale spójrzmy prawdzie
w oczy. Piosenka robi kolosalne wrażenie, doprowadzając, przynajmniej mnie, do
kontemplacyjnego stanu. Za każdym razem gdy ją włączam, a jest pierwsza na
liście ulubionych, zaczynam zastanawiać się czy tak naprawdę warto się
zakochać. Czy warto zaczynać cokolwiek, ponieważ hej, jak to mawiają – i tak
wszystko do piachu. Kiedy się za coś zabierasz musisz liczyć się z faktem, że
nic nie trwa wiecznie. Lata mijają, ludzie się zmieniają, a wszystko gdzieś tam
ma swoją metę. Nawet życie. Życie nie jest długie, dlatego uważam, że należy z
niego korzystać i wyciskać ostatnie poty, aby móc umrzeć spełnionym, jednak
najzwyczajniej w świecie nie idzie się spełniać, robiąc cokolwiek wbrew sobie.
Aby specjalizować się w czymś, należy czuć to każdą drobinką swojego ciała, jak
i duszy, a ja? Ja po prostu nie czułam siebie…
Nie, nie mam na myśli tekstu „Jestem do bani, chcę umrzeć, śmieeeerci!”,
w żadnym wypadku. Ja po prostu nie potrafiłabym być jedną osobą przez całe
powiedzmy dziewięćdziesiąt parę lat, zaplanowane dla mnie gdzieś na górze. Nie
i już! Pamiętam, że w dzieciństwie zmieniałam charakterki, jak rękawiczki, raz
nawet wcieliłam się w seryjnego mordercę, przez co Pani Thomas o mało nie
wezwała policji. Drogie dzieci, zapamiętajcie, że popylanie z nożem za psami
starszych pań nie kończy się dobrze… Do czego zmierzam? Cha, jak wszyscy – do
końca, chcę tylko powiedzieć: jeśli zobligowałeś się do powiedzenia sobie, „ej,
nie spieprzyłem!” musisz robić to co kochasz, a ja – Crystal Whitemore – kocham
grać.
Myślę, że pokrótce skwitowałam magię
My Immortal. Ta piosenka, opowiadająca, powierzchownie mówiąc, o wciąż
trwającej miłości, do kogoś, kto ładnie rzecz ujmując, udał się już na wieczny
spoczynek, potrafi wyciągnąć z człowieka najskrytsze myśli. Począwszy od
kochania, skończywszy na marzeniach. Nie zawsze jednak…
Wtedy My Immortal było pierwszym, co
wpadło mi do głowy, dlatego właśnie pozwoliłam sobie na wyśpiewanie od początku
do końca, słowo w słowo, dając się ponieść fałszom, tej właśnie piosenki.
Myślałam, że jestem sama. Rodzice pojechali z Electrą – moją młodszą o niepełne
sześć lat siostrą – na dni otwarte do szkoły baletowej w Londynie, którą młoda
wybrała już potrafiąc mówić tylko i wyłącznie mama, tata, kupa, chociaż myślę,
że to właśnie rodzicielka popchnęła ją ku tańcowi. Ale miała talent, miała też
środki, więc czemu by nie złapać okazji? Później spędzili noc u babci na
miejscu, więc mnie przenocowała mama Zayna, bo zdaniem Olivii Whitemore
szesnastoletnia Crystal sama w domu może spowodować wybuch. Patricia natomiast
wybyła na zakupy z dziewczynami. Sam Malik zabrał kolegów z zespołu na małą
wycieczkę „krajoznawczą” po Bradford, więc stwierdziłam, że przed osobistym
poznaniem szanownego One Direction, wypadałoby wziąć prysznic. Chłopcy bowiem
zjawili się w mieście późno w nocy, kiedy słodko spałam, a wcześniej zawsze
jakoś przepadały nam spotkania. Raz kiedy wpadli, to ja byłam w Londynie u dziadków,
później leżałam w łóżku z Wysypką Bostońską i cholernie zaostrzoną kwarantanną,
a w ostateczności poznałam tylko Nialla, z którym minęliśmy się w drzwiach. Tak,
na żywo jest przystojniejszy, dlatego uznałam, że wypadałoby chociaż sprawiać
wrażenie ogarniętej. Ale artystyczne dusze tak mają… Wtedy jeszcze nie dbałam o
siebie tak, jak teraz. Kiedy miałam szesnaście… Jakkolwiek to brzmi, bo działo
się to AŻ dwa lata temu, ach, byłam zupełnie inną osobą. Miałam jaśniejsze
włosy, byłam odrobinę bardziej zaokrąglona, przeważnie nieumalowana, a tamtego
dnia wyskoczył mi okropny pryszcz na skroni, dlatego pozbywając się niechcianego
„najlepszego przyjaciela nastolatki”, pozostawiłam poduszony, czerwony ślad. Jednak
hej, miałam calusieńką godzinę. Zdążyłabym
doprowadzić się do perfekcji. Proszę, zwróćmy uwagę na tryb przypuszczający…
- Matko, wpuść mnie, zaraz się
zleję! – zdawało mi się? Przecież wszyscy wybyli… Dla pewności przestałam
śpiewać i wychyliłam głowę spod prysznica. Nic. Nikogo nie zobaczyłam ani za przyciemnianą
szybką, ani w środku. Dodatkowo żaden głos… Wzruszyłam tylko ramionami i
wróciłam do poprzedniego zajęcia, mianowicie namydlania całego ciała. Ach,
uwielbiałam siedzieć pod prysznicem, uwielbiałam ładnie pachnieć, dlatego byłam
dumną posiadaczką pierdyliona perfum. Tak samo jak zdecydowanie zbyt często
myłam ręce i zęby, dla paradoksu, żeby nie było, że ze mnie pedantka, nie
pogardziłam bałaganem w pokoju, przede wszystkim w szafie, a nawet brudną
koszulką, ale tylko wtedy, kiedy wiedziałam, że nikt prócz rodziny i Zayna mnie
w niej nie zobaczy…
Mhm, a on, Boże, on widział mnie
nago! Aż się wzdrygnęłam, ponieważ mój słuch nie mylił. Usłyszałam tylko
przekręcenie się zamka w drzwiach oraz kroki. To wystarczyło, abym wyłączyła
wodę i przetarła choćby lekko, rozsuwaną szybę dzielącą prysznic od reszty
łazienki. Zamarłam na chwilę, chłopak też zamarł. Stał przez moment jak wryty.
Jego ciemnobrązowe loki opadały na czoło, a zielone oczy zabłysnęły iskierką
wstydu. Na bladych polikach pojawiły się czerwone, nie, to nie była czerwień,
to była purpura, rumieńce. Wydawał się zmieszany i był gotowy wyjść, ale
natychmiast przypomniał sobie o uporczywych potrzebach fizjologicznych.
Nasza magiczna chwila skończyła się
tak szybko, jak się zaczęła. Wiecie co mam na myśli. Ludzie widzą się po raz
pierwszy, wymieniają spojrzenia, a wszystko nagle zaczyna dziać się w
spowolnionym tempie. Nie znając się, mają ochotę rzucić się sobie w ramiona…
Poczułam prawie to samo, ponieważ poczułam potrzebę naskoczenia Loczka i
zamordowania gościa gołymi rękoma. To trzeba mieć tupet. Świetnie zaczęta
znajomość. Po prostu pięknie.
- Co ty… Boże, wynocha, przecież wiedziałeś,
że ktoś tu jest! – momentalnie zasłoniłam się rękami, krzyczałam.
- No tak, tak, ale – Harry, bo rzecz
jasna znałam go z prasy, przeskakiwał z nogi na nogę.
- Ale co?! - nie
potrafiłam przestać się gorączkować. Byłam wściekła. Cha, wściekła to mało
powiedziane. Zamierzałam udusić tego zboczeńca, jednak Loczek zdawał się być skupiony
na czymś zupełnie innym – na przepełnionym pęcherzu.
- Obróć się, zasłoń, cokolwiek –
jęknął, rozpinając rozporek. O matko…
- Harry, kur… - nie miałam wyjścia,
stanęłam twarzą do mokrych kafelek i zamknęłam oczy. Nigdy w życiu nie byłam
tak onieśmielona i zła za razem. Nawet wtedy, kiedy choroba lokomocyjna dała
się we znaki podczas wycieczki szkolnej, do cholery jasnej! Kiedy brzydko
mówiąc raczył się już odlać, jakby nigdy nic wyszedł z łazienki.
Tylko spokojnie, Crys… Jesteś oazą
spokoju, kwiatem lotosu, wdech, wyde… Nie!
Nie wytrzymałam i czerwona z
wściekłości oraz wstydu, owinęłam się ręcznikiem. Już nawet nie zwróciłam uwagi
na to, że zostawiam za sobą mokre ciapki. Harry Kutafon Styles zapłaci za swoje
– pomyślałam, a potem doszłam do wniosku, że i tak nie miałam w jaki sposób go
ukarać. Pieprzyć to, będę wrzeszczeć – we mnie toczyła się zacięta walka dwóch
stron – wybuchowej ze stosowną. Ale kto tu zachował się niestosownie?! Wielka
gwiazdka, ZABIJĘ.
Dopiero po chwili, poczułam, że tracę
panowanie nad mokrymi stopami. Poślizgnęłam się i prawie naga wleciałabym w
kredens z porcelanową zastawą pra pra babki Zayna, gdyby… Zamknęłam nawet oczy,
o mały włos nie puściłam ręcznika, pisnęłam… Wtem zamiast zgrzytu tłuczonego
szkła, usłyszałam stłumiony śmiech, poczułam czyjeś dłonie na swojej talii i
dokładny zapach męskich perfum. Armani. Boże, te perfumy pachniały tak
nieziemsko…
*~*
Patrzyłam prosto w twarz
zamaskowanego mężczyzny, nie mogąc zrozumieć, co się działo. Dlaczego tak stał?
Dlaczego nie atakował?! Z pewnością miał powód, coby przeprowadzić ów „pogoń”,
tylko jaki? Kiedy wyciągnął dłoń w moim kierunku, zmarszczyłam brwi. Czego
chciał? Postraszyć przypadkowo napotkaną dziunię? Z nieufności do ludzi
wyglądających na Asasina, podniosłam się o własnych siłach, ale on wciąż nie
dawał za wygraną. Zrobił krok w moim kierunku, na co automatycznie się
cofnęłam.
- Kim jesteś? – zapytałam, unosząc
jedną brew, jednak on położył palec na ustach, pokazując gestem ręki, że ściany
mają uszy – okeej – przeciągnęłam. Raz, dwa, trzy, UCIEKAJ! Nie uciekłam,
ciekawość? Być może, lecz po chwili zrozumiałam. Podciągnąwszy nosem, aż
uchyliłam oczy. Armani. Rozpoznałabym je wszędzie, a tylko jedna osoba, która
znałam pachniała w ten sposób.
- Styles? – zapytałam, zdejmując
chłopakowi czapkę. Zwątpiłam, ale kiedy pozbyłam się także okularów z jego
nosa, rozpoznałam Harry’ego bez problemu. Chwila. Dajcie mi moment. Harry’ego?!
Co Harry Styles robił w Bradford, podczas gdy Zayn, nazwany przez fanki
BRADFORD bad boy’em, był zbyt zajęty, aby wysilić się i napisać chociaż
esemesa?! I z czyjej racji Styles mnie „ścigał”? Nic się już nie kleiło.
Harry skinął, odbierając swój
kamuflaż. Wyciągnąwszy telefon, nabazgrał coś w notatkach i podał mi Iphone’a.
Cóż, było go na niego stać, kto zazdrościł, ten zazdrościł, ale koniec końców
nazywał się Harry Styles, nie był zwykłym dzieciakiem znikąd. Jeśli
dwudziestoletniego faceta mogłam nazwać chłopakiem… Ale miał chłopięcą urodę,
dlatego… Z resztą, jak to się mówi, kto
bogatemu zabroni?
„Wpadliśmy
na Halloween, wyciągnąłem najkrótszy patyczek, dlatego cię szukam. Na tt napisali,
że jesteśmy w Bradford, maskuję się. Btw, na przyszłość, biegaj wolniej,
zadyszka ;)”
-
Halloween? – przeniosłam na niego wzrok i znów zdjęłam okulary z nosa Loczka.
-
Whitemore, oddaj – wywróciwszy oczami, zabrał swoje, jak mniemam najdroższe w
sklepie, okulary przeciwsłoneczne.
-
Styles, wytłumacz o co chodzi! – i niech mój donośny głos szlag trafi, ponieważ
powiedziałam to zbyt głośno. Spojrzeliśmy po sobie, a następnie usłyszeliśmy
nazwisko Harry’ego wypowiedziane po raz drugi - proszę, powiedz, że to echo –
szepnęłam, a on przegryzł wargi.
-
Obawiam się, że nie – obrócił się w stronę płotu, przez który widać było
jakiegoś faceta. Nie zwróciłam uwagi na to, jak wyglądał, bardziej skupiłam się
na aparacie w jego dłoni – cholera – zaklął Harry i nie myśląc zbyt wiele,
chwycił mnie za rękę. Zdezorientowana ja zaczęłam biec, a on był tuż za mną.
Zczaiłam, miałam prowadzić, ponieważ chłopak nie znał Bradford zbyt dobrze.
Koniec końców był tu może z cztery razy.
-
Dlaczego nas goni?! – zawołałam, nie puszczając Stylesoweego rękawa. Nie
wiedziałam gdzie biec, ponieważ zaułek prowadził do centrum, gdzie ponad
wszelką wątpliwość czekało więcej paparazzi.
-
No nie wiem, zastanów się! – sarknął i przyspieszył. Och, tak… Gdyby jeszcze
wiedział gdzie te szczudła go prowadzą. Harry był ode mnie wyższy przynajmniej
o głowę i szyję, dlatego także nogi miał dłuższe. Swoją drogą niezłe, ale to
taki drobny szczegół.
-
Nie chce mi się kłócić, biegnij! – praktycznie ciągnął mnie za sobą!
-
Gdzie?!
-
Przed siebie! – ubrałam jego okulary, na wypadek gdyby fotograf zdążył cyknąć
nam fotkę, chociaż wiedziałam, że to niewiele da. Kiedy spojrzałam przed
siebie, próbowałam wyhamować, ale na obcasie stopowanie okazało się piekielnie
trudne. Myślę, że wbiegłabym w mór gdyby bliskiego spotkania czoła z cegłami
nie zniwelowała klatka piersiowa Harry’ego. Armani. Poczułam Armaniego,
próbując złapać oddech.
*~*
Uchyliwszy
zaciśnięte powieki, zobaczyłam rozbawioną minę Loczka i momentalnie przypomniałam
sobie dlaczego tak bardzo byłam zdenerwowana. Patrzył na mnie z perfidną kpiną,
z jego mimiki wyczytałam wyłącznie tyle, że go rozbawiłam. Najwidoczniej nie
odczuwał najmniejszej potrzeby przeproszenia mnie za wtargnięcie do łazienki.
Przez jeszcze moment staliśmy tak twarzą w twarz, oboje milczeliśmy, a on
głupkowato się uśmiechał.
-
My Immortal – odezwał się wreszcie, uśmiechając jeszcze szerzej. Nic nie
powiedziałam, byłam w zbyt wielkim szoku. O mało nie stłukłam najcenniejszej
zastawy Patricii przez czystą głupotę! Mama miała rację, nie można spuścić mnie
z oka ani na moment. Crystal Niezdara Whitemore.
-
My Immortal – powtórzyłam, starając się przypomnieć sobie, jak oddychać – My
Immortal – dodałam surowiej - My
Immortal! – w ostateczności wrzasnęłam, a mina Harry’ego zrzedła – Serio?!
Doprawdy, serio?! Wtargnąłeś mi do kibla i jedyne co mówisz to tytuł piosenki,
którą śpiewałam?! – poprawiłam ręcznik na biuście, wlepiając w rozmówcę
mordercze spojrzenie.
-
No tak… Przepraszam, ale sama rozumiesz… - speszył się. Może wreszcie dotarło?
Owszem, rozumiałam, ale gdyby z łaski swojej powtórzył, zapukał sama nie wiem,
chociażby ten przysłowiowy sto pierwszy raz, zdążyłabym narzucić coś na siebie,
a nawet łaskawie wyjść. Ominęłoby nas oboje wiele nieprzyjemności, ale
niestety.
-
Uwierz, Styles, staram się – przeczesałam dłonią mokre kosmyki i dałabym mu
kazanie prawie, że mszlane, gdyby do salonu nie wszedł jeszcze jeden chłopak,
za nim dwoje następnych, a na samym końcu sam Zayn.
-
Haz, widzę że poznałeś już Crys – odezwał się ten ostatni, a Louis Tomlinson,
tak, rozróżniałam ich wszystkich, wybuchnął gromkim śmiechem.
-
Spokojnie czika – rzucił, starając się nie udławić własną śliną – on należy do
mnie – ten żart spowodował napad radości całej piątki i mój ogromny, czerwony
niczym samo piekło, rumieniec. A niech was, One Szydercy Direction. A niech
was!
*~*
-
Niech ten szajs przestanie dzwonić, noo! – krzyknął w biegu, kierując się w
stronę mojego osiedla. Świetnie, po prostu cudownie! Niech zdradzi paparazzi
gdzie mieszkam. Co się przejmujesz, Crystal, przecież i tak świat JESZCZE nie
wie o twoim istnieniu. Do jasnej ciasnej, a jak się dowie?! Nie chciałam za
dużo myśleć. Wolałam skupić pełną uwagę na nie straceniu płytkiego oddechu.
Niesprawiedliwego wobec innych uczniów celującego z w-f’u ciąg dalszy…
-
Nie wyłączę go biegnąc! – zmierzaliśmy na osiedle od tłu, czyli przez tak zwane
„bagna”. Dzieciaki ochrzciły tym tytułem błoto jeszcze za placem zabaw. Rosło
tam kilka drzew, dlatego w naszym sprinterskim tempie, ciężko było w nie nie
wpaść. Harry Cholerny Styles nie byłby sobą gdyby nie spieprzył, czytaj: nie
wybrał drogi pod przysłowiową górkę.
-
Chociaż spróbuj, jest za nami?! – wiatr się wzmógł, och, takie tam złośliwości
z góry, a nawet zaczęło kropić.
-
Nie obrócę się, deklu! – mimo wszystko, zrobiłam to – nie widzę go.
-
Świetnie, to teraz… - znów mnie zatrzymał i wdrapał się na biały płot.
-
Jezu, złaź stąd, Styles, k…! – zaczęłam panikować. Płot nie był wysoki, ale nie
jego rozmiar doprowadził mnie do obaw, tylko fakt czyja posesja znajdowała się
za nim.
-
Szybko, naprzeciw jest dom Zayna – przeskoczył przez ogrodzenie, wyciągnąwszy
dłoń w moim kierunku.
-
Nie rozumiesz… - usłyszeliśmy szczekanie psa – Harry! – jęknęłam zrezygnowana i
wyłamując palce, rozejrzałam się dookoła. Na „bagnach” coś się ruszyło, to mógł
być ten facet, dlatego wziąwszy głęboki oddech, również przeszłam przez płot.
Oczywiście z pomocą Harry’ego, na którego niefortunnie się przewróciłam.
NIEZDARA! Chłopak stracił równowagę i łapiąc mnie w talii, coś popchnął. Runął
na równo przystrzyżony trawnik, a ja zawisłam nad nim. Szczekanie robiło się
coraz głośniejsze, gdy usłyszałam dobrze znany, chropowaty głos.
-
Kuźwa… - schowałam głowę w płaszczu Harry’ego, który najwyraźniej nie zrozumiał
powagi sytuacji.
-
Kto tu je… - pani Thomas spojrzała na nas i idę o głowę, że o mało nie dostała
zawału. Przeleciała wzrokiem po ogrodzie, a następnie zawołała swojego psa – Jefferson, waruj! – zwierzak
momentalnie przestał nas obwąchiwać, co Stylesa bawiło, mnie mroziło krew w
żyłach – Na Marię Magdalenę i wszystkich świętych, mój ogród! – podnieśliśmy
się z ziemi, po czym spuściłam głowę. Harry nie mógł odpędzić się od ukochanego
jamnika pani Thomas, dlatego go pogłaskał.
-
Nie dotykaj Jeffersona, bo jeszcze zarazisz go pchłami, a ty Whitemore…Co za
niewychowane dziewuszysko! – warknęła staruszka i pociągnęła psa za obrożę –
zdewastowaliście moje róże, wiecie co to znaczy?! – nie chciałam nic mówić. Po
wielu latach użerania się z Valerią Thomas wiedziałam, że jej nie przegadasz.
Jednak miała trochę racji, w tych swoich obelgach i wrzaskach pod naszym
adresem, okryte białą płachtą kwiaty z pewnością straciły szansę na odrośnięcie
wiosną.
-
Przepraszam, odkupię te róże – złagodniałam, co najwidoczniej szczerze
zaskoczyło Harry’ego.
-
Odkupię – zakpiła pani Thomas – czy ty wiesz ile serca – przepraszam, czego?!
Okej, nieśmieszne i wredne – włożyłam w pielęgnacje tych kwiatów, zdajesz sobie
z tego sprawę, kobieto?!
-
Ale proszę na nas nie krzyczeć, to był wypadek – zaciągnęłam Stylesa za rękaw,
kiedy to powiedział. Wyglądał jakby miał jej zaraz wygarnąć, choć widział panią
Thomas po raz pierwszy na oczy.
-
Aha, czyli mam wam odpuścić i może jeszcze pogłaskać po główkach?! – żyłka na
czole kobiety zaczęła niebezpiecznie pulsować.
-
Nie, ale…
-
Styles, zamknij się! – weszłam mu wpół słowa, a on prychnął.
-
Doprawdy, oboje jesteście siebie warci… Chcę tu widzieć pięćset funtów, nie
obchodzi mnie, jak je zdobędziesz, Whitemore, bo od Roberta, a tym bardziej
Olivii pieniędzy nie wezmę – to były jej ostatnie słowa, po których nabuzowana
przez złą passę wyszłam z ogrodu pani Thomas. Nawet nie raczyłam spojrzeć na
Harry’ego. To była jego pieprzona wina, nie moja. Też się wkurzył. Oboje
byliśmy na tyle zdenerwowani, żeby nie odezwać się do siebie ani słowem. Wyciągnęłam
tylko telefon i wybrałam numer Charlotte.
-
Lottie – zaczęłam – wiem, że są w mieście, jeśli to chcesz mi powiedzieć, w
takim razie jesteś szybsza niż woda w klozecie. Nie mam w ogóle nastroju, więc proszę,
nie dzwoń więcej.
-
No dobrze…- zamarłam. Zamiast głosu Charlotte, usłyszałam jego głos. Głos
Zayna.
Witam Was pod rozdziałem numer dwa! Dziękuję za opinie pod jedynką i bardzo się cieszę, że polubiliście Crystal, ja też ją lubię, chociaż myślę, że zepsuje opinie na jej temat w następnych rozdziałach. Jest trochę, humorzasta, no ale... Mam nadzieję, że i ten rozdział przypadnie Wam do gustu, jak widzicie pojawia się postać Harry'ego, co myślicie więc o nim? :)
Na zakończenie chciałabym polecić jeszcze świetny blog, który od początku do końca mnie urzekł, a jest to:
Zayn Malik i fantastyka to idealne połączenie!
Co by tu jeszcze... Ach tak, może zwiastun? Łapcie!
NA KONIEC MOGĘ ŻYCZYĆ WAM TYLKO WESOŁYCH ŚWIĄT!
Dziękuję za dedykację! :) Aww, to takie urocze. Czuję się staro...;-;
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest po prostu p-e-r-f-e-k-c-y-j-n-y. Od razu polubiłam połączenie Crystal i Harry'ego, i baaardzo spodobały mi się te retrospekcje sprzed dwóch lat. Spodobało mi się też to, że raz była retrospekcja, a raz teraźniejszość i tak na zmianę. Fajny pomysł. Udało ci się!
No Harry z pewnością ma tupet. Jak on mógł sobie tak po prostu wejść do łazienki, kiedy słyszał, że Crystal jest w środku? Do tego się załatwił przy niej... Ten człowiek jest dziwny i niewychowany!
Albo zwariowany i uroczy. ^^ Jak kto woli.
Uwielbiam Crystal - moja ulubiona postać z tego opowiadania, chociaż za nami dopiero dwa rozdziały i prolog. Jest taka pozytywna i zabawna. Pokochałam to jak nazywa Harry'ego, np. ''Harry Cholerny Styles'' i w ogóle, no po prostu jest boska i pokochałam jej teksty!
Myślałam, że to Zayn ją tam ścigał, ale w sumie wiedziałam, że będzie to albo on, albo Harry. Oni to mają niezłego pecha.
Pani Thomas jest przerażająca i zarazem cholernie irytująca. Współczuję im, że to akurat na jej dwór wpadli. Ups. Zdarza się.
Jejku no, za każdym razem o tym piszę, ale piszesz świetnie! Tak inaczej... tak no fajnie no! Po prostu ubóstwiam twój styl pisania, a także twoje pomysły i teksty. Ten rozdział czytało mi się wyjątkowo przyjemnie i zaliczam go do moich ulubionych, chociaż reszta była równie wspaniała, to ten akurat spodobał mi się najbardziej.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i wyczekuję pojawienia się pewnej osóbki - you know what I mean! :)
Dziękuję jeszcze raz za dedykację i również życzę Ci wesołych świąt, a także dużo weny oraz czasu, żebyś mogła pisać.
Pozdrawiam. :))
disaster-fanfic.blogspot.com
Dziękuję kochanie, na pewno się odwdzięcze, ale to chyba jutro, idk xd Ale mimo wszystko jedno wielkie DZĘKUJĘ i wszystkiego najlepszrgo, po raz drugi xx Jesteś najlepsza!
UsuńBtw. Harry to Harry, myślę, że zdołasz go polubić ;)
Pozdraiwam xx
Świetny rozdział <3 Ja chce więcej :) :) Oby szybko był kolejny ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz! xx Każdy wiele dla mnie znaczy!
UsuńDawaj nexta! Harry!!!! >>>>
OdpowiedzUsuńMalikowa
Next już dawno napisany, słońce ;)
UsuńLedwo skomentowałam poprzedni rozdziału, a tu już nowy! Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam. Bardzo polubiłam to opowiadanie, już na samym wstępie. Jest takie lekkie i przyjemnie, no i występuje w nim 1D. Co prawda nie mogę już nazwać siebie directionerką, to wciąż z wielkim sentymentem wspominam chłopaków i lubię czasami poczytać opowiadania z ich udziałem.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to cieszę się, że pokazałaś nam trochę przeszłości Crystal i moment, gdy poznała Stylesa. Co prawda na początku byłam trochę zagubiona, bo nie wiedziałam które fragmenty są wspomnieniami, a które nie. byłoby super, gdybyś jakieś wyróżniła je kursywą, czy coś w tym stylu.
Ledwo zespół przybył do Bradford to Crystal już narobiła sobie kłopotów. A to wszystko przez Harry`ego. nie dziwię się, że dziewczyna jest wkurzona. Nieźle ją zaskoczył i mało tego, sprawił, że jej przemiła sąsiadka ma więcej powodów, aby uprzykrzać jej życie. Wow, nie spodziewałam się, że to Zayn jest po drugiej stronie telefonu. Jestem ciekawa, jak przebiegnie ich rozmowa!
Czekam na kolejny rozdział, życzę masę weny i oczywiście wesołych świąt! ♥
Dziękuję za opinię :) Ja przez długi, długi czas byłam tylko Zayns' girl i jakoś nie mogłam się przełamać, ale pokochałam resztę chłopaków i wiem, że mogę pisać o nich, a pisać. Dobra rada, następne retrospekcje zaznaczę kursywą, a mam ich jeszcze trochę. I ja też się nie dziwię Crystal.
UsuńRównież spóźnione WESOŁYCH ŚWIĄT! XX
Ciekawie <3
OdpowiedzUsuńWesołych świąt :)
Zaprszam też do siebie presuming-harrystyles.blogspot.com
Dwa odmienne światy. Harry Styles- bezlitosny, rozpieszczony, nie cofnie się przed niczym i ona krucha postać zamieszkująca ulice tutejszego miasta. Czy gdy Harry zakocha się w dziewczynie z ulicy zmieni się ? Czy dalej będzie podążał swoim dawnym życiem ?
Dziękuję za komentarz, ale było by mi naprawdę bardzo miło, gdybyś zostawiła tylko link czy coś w ten deseń. Nie lubię kiedy spamu jest więcej niż komentarza. Czuję się wtedy taka ignorowana... No nic, wesołych świąt xx
UsuńHołhołhoł :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak dla mnie ideał, od jakiegoś czasu nie przeczytałam tak dobrego, rozbudowanego rozdziału.
Uwielbiam Crystal!
Uwielbiam ją w każdym calu, jej poczucie humoru i optymizm.
Harry mnie powalił xd wejść do łazienki załatwić swoje potrzeby kiedy dziewczyna jest obok xd to trzeba mieć nieźle w główce xd
Najbardziej mi się jednak spodobały retrospekcje. Takie odskicznie ;)
tak napisałam na początku rozdział jakt dla mnie ideał
+
Jesteś nominowana do Liebster Award więcej informacji tutaj:http://one-fairy-and-so-pretty.blogspot.com/2014/12/liebster-award.html?m=1
Dziękuję, dziękuję, do Ciebie wpadnę niebawem :) Pls, to jest Harry. Nie miałam pojęcia jak oddać jego charakter dlatego wyszedł słodki, ale głupi xd ;)
UsuńDziękuję również za nominację, ale nie wiem czy będę się w to bawiła :D
Na początku chciałabym bardzo ci podziękować za komentarz u mnie pod rozdziałem. To takie miłe, wiedzieć, że komuś podoba się moja twórczość. Oczywiście od razu zabrałam się za przeczytanie twojej historii i teraz znalazłam trochę czasu żeby skomentować. Od razu przeproszę jeśli wkradnie się słowo kompletnie niezrozumiałe lub nie na miejscu, ale komentuje na mobilnym, a wiesz jak to czasem bywa ze słownikiem. Eh, akurat kiedy mam przerwę świąteczną, musiał zepsuć mi się laptop. Smutno.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie, wracając do opowiadania, muszę stwierdzić, że podoba mi się. Postać Crystal jest barwna, ciekawa i przypomina mi trochę mnie, więc myślę, że się zaprzyjaźnimy. Co prawda teraz trochę boję się o te jej humorki, bo podejrzewam, że Zaynowi trochę się oberwie. I pewnie mnie to będzie nieco irytować, no bo halo, Zaynowi to ja bym się kłaniała do stóp, a nie. Chociaż, kto go tam wie, z drugiej strony. No ale wrócił! Nie ma co się obrażać czy coś, tylko korzystać z okazji póki jest! Prawda? Słuchasz mnie Crystal?
Co do Harry'ego, to w sumie jeszcze nie wiem, co mogę o nim powiedzieć. Na pewno wyłam ze śmiechu podczas łazienkowej sytuacji, bo jak wyobraziłam to sobie, to pomocy, hahaha. Bezwstydny w sumie ten Hazza, chyba że jego potrzeba fizjologiczna była już tak silna, że nie obchodziło go, że jakaś dziewczyna jest w łazience, lol. Ale myślę, że go polubię. Zobaczymy jak to będzie w dalszych rozdziałach, ale tak, myślę, że nie będzie źle.
Oczywiście musisz mnie o tych rozdziałach informować, bo inaczej to ja pewnie zapomnę, znając mnie. Jak wolisz - możesz to zrobić albo u mnie na blogu, albo na twitterze (@faiithfully) mi to rybka plum.
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny oraz Wesołych Świąt, buźka!
{boundaries-of-darkness}
Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Uwielbiam takie opinie i współczuję z powodu lapka. Ja swojego straciłam na całe wakacje, bo po prostu stwierdził, że siądzie. Ychh, wiem co to znaczy mobilny <<< ;-;
UsuńOdnośnie Crystal, nie planowałam jej postaci, mogę powiedzieć, że Crystal to ja. End Of Story xd Oj, Zayni, Zayni, ale on też nie jest ideałem, sooł, a dlaczego Harry nie wytrzymał to zostanie wyjaśnione. Serio, prawie się zlał xd
Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że szybko odzyskasz kompa, coby napisać coś nowego :D
xxx
OMG robi się ciekawie! czekam xx
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i bardzo mi miło :D
UsuńZnalazłam tego bloga wczoraj dzięki jakiemuś spisowi. Wpadłam, planowałam trochę pospamować, jednak przeczytałam jedno zdanie. Dosłownie, jedno zdanie mignęło mi przed oczami i się zawahałam. Jeśli chodzi o pisaniny wszelkiego rodzaju, jako fanka Kinga, jestem okrutna i wybredna, mimo wszystko postanowiłam dać szansę Romansidłu. Nie lubię romansów, szczerze przyznaję się bez bicia, że chce mi się płakać, kiedy jestem zmuszona do przeczytania czegoś z wątkiem miłosnym, wiodącym prym. Ale jak wspomniałam, zabrałam się za czytanie...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zaczyna się banalnie, bo taka jest prawda. Można by rzec, że podobnych początków mamy w blogosferze na pęczki, jednak prolog w Twoim wykonaniu dał mi odrobinę do myślenia. Dziewczyna się upiła. Siedziała w alkoholu i rozpaczała jak mniemam nad sensem swojego życia... Ach ta oryginalność. Jednak styl pisania, jakiego używasz nie jest banalny, nie jest także trudny, piszesz z ogromną lekkością i lubię to, że nie boisz się wplatać w swoją twórczość słów potocznych. Tekst wydaje się wtedy realniejszy, poczułam jakbyś wyrwała, sama nie wiem, kawałek ze swojego pamiętnika, czy coś w ten deseń. Wracając do treści... Nie jest tajemnicą, że Loczek - Harry zniknął, myślę, że to on pomógł Crystal, ktoś z pewnością to zrobił. Przecież z tego, co wiadomo po tym rozdziale Styles ma refleks. Dzięki niemu nie stłukła zastawy babci Zayna no i nie wpadła w mur. Ale połamali róże, a pani Thomas się wściekła. Nie dziwię się złości bohaterki. Ja sama nie odezwałabym się do Harry'ego ani słowem, gdyby nie zaistniała tego konieczność. Chłopak ma tupet i wydaje mi się być takim bucowatym cwaniaczkiem. Jakby nie zwracał uwagi na to, co może się stać komukolwiek, byle paparazzi by go nie dopadli. Smutne, ale prawdziwe.... Może Crystal go zmieni? Mimo wszystko polubiłam ich relacje. Wiem, że będą z tego niezłe jaja, ponieważ jak wnioskuję z opisu opowiadania - Whitemore będzie zmuszona udawać jego dziewczynę. I na to najbardziej czekam, ponieważ uwielbiam takie wątki. Odnośnie jej relacji z Zaynem się nie wypowiem. Przeszłość mają ciekawą, ba, nawet bardzo, ale nie wiem jacy są wobec siebie teraz. I mimo, że bardziej lubię Malika, to tutaj Harry Buc Styles (możesz tego użyć c:) zdobył moje serce. Zastanawia mnie jeszcze relacja Crystal z Lottie i Laurel. No i co to za wyrywki były w prologu. Mimo jasnego, czytelnego stylu pisania, ciągle pozostawiasz niedosyt i wiele, wiele pytań. Chciałabym dodać jeszcze, że uwielbiam Evanescence i zgodzę się z główną bohaterką co do My Immortal. I żebym nie zapomniała... Nadajesz bohaterom cudowne, niecodzienne imiona - Crystal, Laurel, Dante, ale i tak najlepsza jest Electra!
Także wiec, że tym na pierwszy rzut oka banałem - kupiłaś mnie. Zatem czekam na rozdział trzeci :)
http://nie-ma-juz-odwrotu.blogspot.com/
F.P.
Omg. Harry najlepszy! Posikałam się jak wszedł jej do łazienki. Mam nadzieje że będzie nawiązanie do tego w przyszłości XD właśnie planujesz sceny 18+?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam OX
*cicho płacze w kącie nad perfekcyjnością tego opowiadania*
OdpowiedzUsuńHej, geju, poznajesz? <3 Cud, zdecydowałam się skomentować, ale w końcu żyje się raz, prawda?
To ja tak tradycyjnie zacznę, od grafiki :D Piękny szablon, weź mnie serio kiedyś naucz, bo to przydatna umiejętność jest XD Od samego patrzenia zachciewa się czytać, więc tym sposobem zgrabnie przejdę do fabuły i postaci. Zacznę od Crystal, bo każde Krysie fajne są (panno/pani Castell, tęsknimy). Widzę w niej podobieństwo do ciebie ;) Kiedy to czytałam wprost myślałam sobie „To przecież mój arab jest”. No i już mam jasny powód, dla którego lubię Crystal ^_^ Przede wszystkim jest naturalna i to chyba lubię w niej najbardziej. Heriego mimo wszystko też polubiłam, ale tylko tak ciut. Jestem ciekawa postaci Lottie i Laurel, Lottie chyba najbardziej z wiadomych względów. Zdradzić ci coś? Nigdy nawet nie pomyślałam o tym, żeby zdrobnić tak imię Charlotte. Z pewnością wykorzystam to u siebie, merci za oświecenie i wenę.
No to teraz fabuła. Romansidło *wzdryga się*. Jak zapewne wiesz, a wiesz na pewno, wyróżniam dwa typy romantyzmu. Romantyzm romantyczny (masło maślane, Karo idź spać) oraz romantyzm śmieszny. Znam cię na tyle, żeby móc z czystym sumieniem bądź jego brakiem, się na ciebie zdać i czytać mimo tematyki, bo wierzę, że nie zrobisz z tego typowej love story. I typowego ff przy okazji. Jestem ciekawa relacji głównej bohaterki ze wspomnianymi postaciami, więc nie pozostaje mi nic innego prócz czekania na następny rozdział! ;)
Pozdrawiam i życzę weny xx
To jest naprawdę fantastycznie *.* Pisz szybko dalej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/
Podoba mi się humor tego rozdziału! Z pewnością mogę powiedzieć, że masz do tego dryg. Uśmiałam się w paru miejscach. Za czym ten facet gonił? Za sensacją? No ludzie, że też się piernikowi chciało. Co za typek! I ucierpiały róże zacnej Valeri. Trochę rozumiem jej gniew, ale czy nie za dużo trochę policzyła sobie za nie? Odrosną. Z pewnością nie uszkodzili korzeni. No, ale babsztyl jest upierdliwy. Dobrze, że Styles nie pociągnął za język, bo dopiero by było. XD
OdpowiedzUsuńA ta scena pod prysznicem mega. Jakiż to trzeba mieć tupet, żeby sikać przy gołej dziewczynie? Może to się zwie "nagłą potrzebą". Ja bym wolała iść za drzewo niż brać udział w takiej sytuacji. A potem wszyscy nacieszyli oczy golutkim widokiem Cyrstal. No jak tak można, chłopaki? Nie wstyd wam? Może was tak rozebrać i na publiczne pośmiewisko wystawić? Dobry pomysł, nie? Nie ma z nimi łatwego życia, oj nie :)
Świetny rozdział! Pozdrawiam!
Po pierwsze bardzo cię przepraszam, że docieram tutaj dopiero teraz, ale w święta jakoś nie zdarzyło mi się siedzieć dłuższej chwili przed komputerem, a nie chciałam ci bazgrać czegoś w stylu "Świetny rozdział".
OdpowiedzUsuńNo dobra, w każdym razie dotarłam i muszę powiedzieć, że rozdział mnie powalił. Podobało mi się ta przeplatanka przeszłości z teraźniejszością, ale co lepsze, humor odcinka wbił mnie w fotel. Kochana, dawno się tak nie uśmiałam przy opowiadaniu! Crystal musiała niemal gotować się ze złości, gdy szanowny Harry Styles wparował jej do łazienki, żeby się wysikać. Serio, Harry, serio? Wchodzisz do łazienki, w której jest nieznajoma, naga dziewczyna i sikasz? Koleś trochę wstydu. Ja na miejscu Crystal zamordowałabym go gołymi rękoma i wyrzuciła za drzwi, albo w odwrotnej kolejności. Nieważne, w każdym razie nie ma to jak zrobienie dobrego pierwszego wrażenia, nieprawdaż? :D
Nie mogę teraz zdecydować się, która część, przeszłość czy teraźniejszość podobała mi się bardziej, więc zostańmy przy tym, że obie były genialne. O i moje podejrzenia okazały się nieprawdziwe i to jednak Harry był tajemniczym śledzącym Crystal. Rozbawiła mnie ta zadyszka i ich szaleńcza ucieczka!
Masz do tego jakiś niesamowity talent, tak rozbawiać czytelników droga Sinner :)
Mam wrażenie, że bez cudownej pani Valerii to opowiadanie nie byłoby do końca tym, ta kobieta jest jak mały promyczek. :D
A jej upierdliwości nie da się chyba zmierzyć żadną skalą. Dobre jedyne to, że Crystal w jakiś tam sposób opanowała umiejętność rozmawiania z nią, bo gdyby Harry otworzył buźkę to mam wrażenie, że mógłby rozpętać trzecią wojnę światową ;)
Czekam na następny rozdział i niech Crystal spotka się już z Zaynem!
Ściskam,
Ogólnie to bardzo mi się podoba, naprawdę. Mimo tego, że jak piszę - podoba mi się, to gdybym wpadła do księgarni i zobaczyła Twoją książke już byłaby moja. Mam na myśli, to że gdybyś napisała taką rozumiesz, własną historię z postaciami fikcyjnymi czy coś byłaby idealna. Twój sposób pisania jest wyjątkowy i świetny, a moim zdaniem ff jest dla Ciebie zbyt... zwykłe? Nie wiem czy tego słowa chcę użyć.
OdpowiedzUsuńTak czy tak, życzę powodzenia w pisaniu i czekam na kolejne rozdziały! :)
Boże... Szczerze uśmiałam się nad tym rozdziałem! I choć jest pierwsza w nocy, część domowników zaraz może do mnie wpaść i czuję, że to może skończyć się naprawdę źle... Nie mogę się ogarnąć! Dzięki ci Boże, za moją wyobraźnie, bo niemalże widzę ten bezczelny uśmiech bruneta... Rozzzzpływam się. Tak po prostu! I widzę, że ludzie zaczynają cie naprawdę doceniać, co mnie naprawdę cieszy. A to jest dziwne. Bądź co bądź, jesteśmy z tej samej 'branży'' , jesteśmy konkurentkami, a ja się cieszę z twojego ''sukcesu''? Kim się stałam? Ha.
OdpowiedzUsuńSerio, zazdroszczę ci, bo u mnie często ciężko powiedzieć komuś jedno zdanie na temat mojej ciężkiej pracy... Piszę dla przyjemności, czy to nie jest w tym wszystkim najlepsze? Tu, choć zabawnie, wydaje się wszystko przemyślane, dokładnie....
I weź gdzieś się utop, czy coś.
Weny!
NatalieHS
Bardzo wkręciłam się w Twoją opowieśc i nie mogę doczekac się dalszych rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam cię :D Serio super piszesz, wciągnęłam się ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMOŻE TO NIE DOBRE MIEJSCE
OdpowiedzUsuńALE NIE MAM JAK INACZEJ NAPISAĆ
A BARDZO CHCIAŁABYM SIĘ DOWIEDZIEĆ CO Z ''TYPOWYM FAN FIKSZYN'' ?
KOCHAM TO I NA PRAWDĘ LICZE NA WIĘCEJ
OCZYWISCIE TEN BLOG RÓWNIEŻ WSPANIAŁY ;*