sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział Pierwszy

    Rozdział dedykuję Vesper, która mimo tego, że nie lubi czytać o Harrym, zdecydowała się spróbować z moim opowiadaniem. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy xx!
"Biała, czysta kartka"
   Głośny trzask rozniósł się po całej okolicy. Stłumił go oczywiście warkot silników aut, przejeżdżających przez niewąską jezdnię raz to w jedną, raz to w drugą stronę, wtórował im wrzask dzieci szarżujących za budynkami, na placu zabaw, od czasu do czasu do czasu można było dosłyszeć stukanie obcasów o wybrakowany chodnik, a gdy ktoś naprawdę dokładnie się przysłuchał, wiedział że pani Thomas, jak z resztą codziennie, zabrała się za pielęgnację trawnika. Zdumiewające, jak tak wiekowa kobieta, mogę użyć słówka wiekowa? Mhm, pani Thomas z pewnością była osobą wiekową, potrafi posługiwać się najcięższą, najbardziej graciastą kosiarką wszechczasów.
                Nikt w okolicy jej nie lubił i prawdę mówiąc nikt nie pamiętał lat, w których pani Thomas była młoda. Tata opowiadał, jak wraz ze swoją paczką z dzieciństwa wrzucał martwe wróble do jej ogrodu, nie znosiła tego. I kolejne rozkminy. Czy pani Thomas nie znosiła zdechłych ptaków, czy nie znosiła dzieci? Obstawiałabym dzieci, bo żarty się skończyły, gdy wraz z Zaynem postanowiliśmy przytaszczyć tam lisa… Okej, to było ponad wszelką wątpliwość nieodpowiedzialne, ale mieliśmy tylko siedem ja, dziesięć on, lat, a pani Thomas przykolegowała sobie naszą lotkę! Lis za lotkę, świetny targ! Kto z okolicy nie wziąłby lisa?! Pamiętam, jak dumny Zayn przybiegł do mnie mówiąc, że znalazł go w koszu na śmieci. Zwierzak był lekko ubłocony i śmierdział stęchłym mlekiem, ale poradziliśmy sobie z trupem, pakując go w dziergany worek. Wiem, że mama wrzeszczała, tata się śmiał, Electra płakała, proszę, Electra do dziś wyłącznie płacze, ale nic nie mogło pobić reakcji Patricii. Myślałam, że rodzicielka Zayna zejdzie na zawał! Z resztą, czego można było spodziewać się po parce dzieciaków z piekła rodem. Mimo tego, że byłam od chłopaka młodsza o trzy lata, dziesięcioletni Zayn nie umywał się do zarozumiałej siedmiolatki. Pamiętam, że kiedy odsiedzieliśmy dwa tygodnie w domu, rzecz jasna za karę, powróciliśmy na stary plac zabaw jako bohaterowie.
                Teraz było inaczej… Zayn nie wpadał już pod duży, biały dom jednorodzinny z dwoma balkonami, czarną dachówką i pozłacanym numerkiem siedem na drzwiach, kilkanaście razy dziennie. Nie deptał nierówno przystrzyżonego trawnika, nie wjeżdżał na rolkach w czarne Camaro, nie syczał na koty, pilnujące posesji bardziej oddanie niż niejeden Burek. Kiedyś potrafił przesiadywać u mnie godzinami, wparować w środku nocy i niczym rasowy Romeo wdrapywać się po pergolach na balkon, dla mnie - swojej Julii. Rodzice o tym wiedzieli, wiedzieli też, że między nami do niczego nie dojdzie. Przyjaźniliśmy się tylko. Praktycznie sikaliśmy w jednego pampersa, pomijając sam fakt, że najpierw to ja miałam mieć na imię Zayn, a on Crystal, z czym wiązała się niezła historia, powtarzana co Święto Dziękczyniena…
                Teraz zjawiał się przed moimi drzwiami sporadycznie. Zawsze zapowiadał swoje wizyty i choć wiedziałam, że nie mogę mieć mu tego za złe – tęskniłam. Grałam silną, ale czasem odnosiłam wrażenie, że wraz z Zaynem z Bradford wyjechała i cząstka mnie. Ten smarkacz o pięknych, ciemnych oczach, w oprawie nadto długich, gęstych rzęs, o czarnych włosach, w które nieudolnie wcierał litry żelu, o szerokim uśmiechu, a uśmiechając się szczerze tak zabawnie marszczył nosek, swój idealnie ścięty nosek… Teraz, gdy oglądałam go w telewizji, w gazetach, w internecie… Nie był tym samym chłopcem, prezentował się jako dorosły, cholernie przystojny mężczyzna, a jego tajemniczy urok dopełniały liczne tatuaże, którymi się ozdobił. Podobał mi się. Mrużąc oko na to, że zawsze miałam do niego jakąśtam słabość, uwielbiałam patrzeć na Zayna, a jeszcze bardziej lubiłam z nim rozmawiać.
                Był inteligentniejszy, niż wyglądał. Zabawny, przystojny, mądry, czego więcej chcieć, huh? Czasu. Tak bardzo potrzebowałam jego czasu. Gdyby raczył chociaż oddzwonić, albo nagrać się na pocztę, wysłać esemesa?! Cokolwiek. Nie, z Zaynem Malikiem – członkiem obrzydliwie popularnego, znanego na cały, usrany świat zespołu - One Direction – ostatnimi czasy nie szło się dogadać.
                Przycisnąwszy komórkę do policzka, zamknęłam furtkę i spojrzałam na panią Thomas, zmuszając się do uśmiechu. Nie zamierzałam straszyć ludzi swoim wyrazem twarzy, nawet jeśli nie pałałam do nich szczególną sympatią. Pani Thomas, świdrując mnie wzrokiem zza grubych szkieł okularów, wyłączyła na moment hałasującą kosiarkę i niegramotnie dokuśtykała do drewnianego płotu, który oddzielał jej podwórko od naszego.
                - Crystal Whitemore – chropowaty głos kobiety był chyba gorszy od uporczywych dźwięków jej ulubionego sprzętu ogródkowego – dawno cię nie widziałam – zaczęła dość delikatnie. Czyżby, spokój przed burzą.
                - Pani Valerio, spieszy mi się trochę… - pokazałam na telefon, w którym już rozbrzmiewał dźwięk przekazywania połączeń.
                - Za to słyszałam… - czysta ignorancja? To takie w jej stylu! – mogłabyś czasem ściszyć ten jazgot – przepraszam, czy ów babsztyl śmiał obrazić Iron Maiden?! Spokojnie Crys, tylko spokój nas uratuje – albo wybrać się do jakiejś porządnej pracy… Czy chociaż zająć się bachorami z placu zabaw…
                - Dziękuję za sugestie, ale naprawdę mi się spieszy… - po raz kolejny wybrałam ikonkę Zayna przy kontakcie, starając się do niego dodzwonić.
                - Powiedz mi dziecko… Studiujesz?
                - Planuję, w tym roku kończę liceum… - piiip, piiip, piiip… Odbierz ten pieprzony telefon, deklu!
                - Studia to nic dobrego, wielce wykształceni… Do normalnej pracy, a nie… Pasożytnictwo, nic więcej. No i wybrałabyś się do fryzjera, twoje kłaki są wszędzie – wtedy mój uśmiech stał się jak najbardziej sztuczny, co nie przeszkadzało Valerii Thomas w dalszym wywodzie – a te oczy… Dziewczyno, wyglądasz jak Boruta, za moich czasów takich się zamykało… - nie mogłam się powstrzymać, musiałam wywrócić oczami. Teraz wybrałam inny numer, z nadzieją, że pani Thomas odczepi się z łaski swojej. Iron Maiden – jazgot, studenci – pasożytnictwo, długie włosy prawie za pas – kłaki do obcięcia, doprawdy delikatny makijaż – oczy Boruty. To złe, ale czasem umiałam dołączyć się do pytania młodszego rodzeństwa, pod tytułem „Kiedy ta baba zacznie wąchać kwiatki od dołu?!”. Mama mówiła, że jest taka, bo jej rodzice zginęli w pierwszej wojnie światowej, gdy pani Thomas miała zaledwie dziesięć lat, mąż ją zostawił, a dzieci wyjechały do stanów. Ta babka była kawałkiem historii i może gdyby nie to, że mnie przerażała, poczułabym fascynację jej osobą.
                - A może wpadłabyś na kawałek szarlotki? Tak marnie wyglądasz…
                - Nie mogę, jestem na diecie – posłałam jej jeszcze mniej szczery uśmiech, kiedy Patricia – mama Zayna – odebrała.
            Szczerze? Nie bawiłam się w żadną dietę. Byłam szczupła, w niektórych miejscach nawet zbyt chuda… Dopiero udało mi się zrzucić ten dziecięcy tłuszczyk, a teraz dumnie niczym paw, mogłam przechodzić się po ulicach rodzinnego Bradford. Nigdy nie byłam gruba, nigdy nie byłam chuda. Po prostu wolałam się w takiej odsłonie i nieskromnie stwierdzę, że prezentowałam się jako ładna dziewczyna. Owszem, miałam minimalne kompleksy ze względu na niektóre niedoskonałości, co nie zmieniało faktu, że po prostu lubiłam swoje wielkie, zielone oczy, długie rzęsy, pełne, malinowe usta, naturalnie proste od góry, lekko nierówne od dołu, zęby. Lubiłam to, że miałam mocne paznokcie i prędko rzuciłam ich obgryzanie, z tego powodu bardzo często je malowałam, bo było się czym szczycić. Lubiłam nawet fakt, że mój tyłek miał dość pokaźny kształt. Oczywiście, nie wyglądał jak zaplecze Kim Kardashian, albo Nicki Minaj. Był proporcjonalny do całej reszty.
                Nie znosiłam natomiast swojego nosa, bo przez drobny wypadek stał się delikatnie krzywy, a dziedzicznie był zadarty. Drażniły mnie paliczkowate palce, przetłuszczające się włosy i zbyt szybko odrastające brwi. Serio, musiałam myć głowę codziennie, co stało się zlekka katorgą przy tak długich kłakach. Mama stwierdziła, że to przewrażliwienie, ale ja i tak wiedziałam swoje. 
                - Pani naprawdę wybaczy, muszę iść, do zobaczenia – rzuciłam na odchodne i poprawiłam czarną, skórzaną torebkę na ramieniu – hej, jesteś w domu? – odezwałam się do słuchawki, przechodząc przez jezdnię… - jesteś – wtedy na moich pomalowanych czerwoną szminką ustach zagościł jak najbardziej szczery uśmiech, a zimne od zerowej temperatury dłonie, pchnęły mahoniowe drzwi.
                - Serio nie masz znajomych w swoim wieku? – wiedziałam, że to mówiąc wstawia wodę na herbatę.
                Patricia wraz z rodziną mieszkała naprzeciwko nas, co stanowiło łatwy dostęp do bradfordowskich plotek ploteczek teraz, do Zayna kiedyś. Cóż, niestety obie musiałyśmy zboleć to, że chłopak ruszył w świat i aktualnie mieszkał w Londynie, no okej, przebywał raz na ruski rok, ponieważ dziewięćdziesiąt trzy procent jego życia stanowiła praca – mhm, pierdzielenie o Szopenie.
Od wejścia powitał mnie zapach świeżo zmytej podłogi, lubiłam to, że w tym domu wszystko stało na swoim miejscu i nic nie walało się po kątach. U mnie panował artystyczny nieład. Mama, jak i tata jednogłośnie stwierdzili, że nie może być czysto i wesoło za razem. O tak, Patricia Malik i Olivia Whitemore zdecydowanie się nie dobrały. Nie rozumiałam dlaczego były najlepszymi przyjaciółkami. Mama opowiadała coś o przyciąganiu się przeciwieństw, ale nie byłabym sobą gdybym nie stworzyła kwadryliona odstępstw od tej zasady. Mimo częstych kłótni i latających przedmiotów od czasu, do czasu zawsze dochodziły do porozumienia. Były jednak dwa tematy na które te kobiety nie mogły rozmawiać – polityka i wychowanie dzieci. Obie praktykowały różne metody, ale proszę, ostatecznie i ja, i Zayn wyszliśmy na ludzi. Dobra, on bardziej. Ja też tego chciałam, też pragnęłam zasmakować życia sław choć na chwilę, ale mama uparła się, że prędzej tata nie nasika na ścianę po pijaku, niż ona pozwoli mi włóczyć się za niewychowanym Malikiem. Dlatego nie lubiłam rozmawiać o przyszłości.
Mama ustaliła sobie, że zostanę prawnikiem, z góry zakładając że to jest to, czego chcę całym sercem. Owszem, lubiłam sobie pogadać, kochałam uczyć się historii, a pisanie jakichkolwiek prac na angielski przychodziło mi bez większych problemów. Nawet profil w liceum wybrałam humanistyczny, bo spójrzmy prawdzie w oczy, nigdy nie należałam do ścisłowców. Jednak nie tego chciałam od życia. Marzyła mi się szkoła aktorska. Chciałam zagrać przed prawdziwą publiką, w londyńskim teatrze i byłam więcej niż pewna, że udałoby się nawet bez pomocy One Direction. Niestety, kiedy Olivia Whitemore coś sobie postanowi, nieważne czy świat pójdzie z dymem – tak będzie! Kochałam ją, nawet bardzo, uwielbiałam rozmawiać z mamą o wszystkim i tak, byłam zlekka mamindupą, ale mimo wszystko nie zawsze potrafiłam do niej dotrzeć.
- Znowu wojna w domu? – kiedy usiadłam przy kuchennym stole, Patricia postawiła przede mną kubek zielonej herbaty, na rozgrzanie i uspokojenie. Sama klapnęła naprzeciw, przeczesując włosy palcami.
- Im bliżej, tym gorzej. Nie zgadza się – westchnąwszy, zdjęłam beżowy płaszcz, pozostając w granatowym szaliku.
- Nie wiem, słońce, Olivia jest niereformowalna – sama łyknęła swojego, ziołowego naparu i zrobiła zkwaszoną minę – kiedy masz przesłuchanie?
- Drugiego listopada – odrzuciłam kosmyki za siebie i ujęłam ulubiony, czerwony kubek Zayna w dłonie. Zaczęłam bawić się torebką herbaty – od ciebie też nie odbiera, prawda? – przegryzłam dolną wargę, sama nie wiem dlaczego, po prostu to zrobiłam.
- Od nikogo nie odbiera, ponoć bez przerwy nagrywają. Ta płyta ma być specjalna – Patricia wzruszyła ramionami.
- Jak wszystkie – syknęłam, czując jak wrzątek parzy język. – z resztą… Mam szkołę, mam co robić. Z drugiej strony ze względu na szkołę muszę odpuścić sobie Romea i Julię. Wiesz ile aktorek zaczynało od zera i odniosło prawdziwy sukces?! – warknęłam – mało! – podniosłam głos, nie w napadzie zdenerwowania, bardziej teatralnie, a Patricia posłała mi pokrzepiający uśmiech.
- Może powinnaś zacząć śpiewać?
- Nie umiem, cholera jasna – zaklęłam, a kobieta zaniosła się śmiechem. Moja mama nie lubiła, kiedy przeklinałam, Patricia nie miała z tym większego problemu. Była zdecydowanie bardziej wyluzowana, ale bardziej ceniła sobie porządek. Dziwne, prawda?
- Pogadam z nią… znowu.
- O nie, nie chcemy kolejnego rzucania mięchem przez płot – wtedy i ja zarechotałam.
- A Robert? Nie przemówi jej do rozsądku? – Patricia zmarszczyła brwi, na co zrobiłam błagalną minę.
- Tata?! Jasne, w tym życiu… Jest bardziej nieasertywny niż Dante – Dante to mój brat – a Dante ma trzy lata!
Spędziłyśmy na rozmowie jeszcze pół godziny i myślę, że przesiedziałabym, z Patricią do wieczora, wymyślając niecne plany na zmianę zdania mojej mamy, gdyby nie dźwięk głosu Zayna, który przerwał naszą rozmowę...
Była to rzecz jasna jedna z piosenek One Direction, którą ustawiłam sobie na dzwonek w komórce.
- Cze, co jest? – przeprosiłam Patricię i odebrałam, widząc na wyświetlaczu ikonkę ze zdjęciem dobrze znanej mi dziewczyny – dokładniej – mojej przyjaciółki – jeszcze dokładniej, Charlotte.
- Siedzimy z Lu u mnie, musisz tu być teraz, zaraz, ważne na wczoraj! – pisnęła i nie zdążyłam nawet zareagować, ponieważ się rozłączyła. Spojrzałam na Patricię przepraszająco, a ona odpowiedziała uśmiechem.
- Leć, najwidoczniej sprawa życia i śmierci – tak też zrobiłam. Pożegnałam się z nią, wyminęłam jedną z sióstr Zayna w wejściu, nawet nie zwróciłam uwagi na to, która to była, po prostu... Z prędkością światła przebiegłam przez jezdnię i w zamyśleniu minęłam budynki. Znalazłam się kawałek przed centrum… Teraz tylko przeboleć te kilka kilometrów pieszo. Ach, jesień… Nie znosiłam jesieni, bo na dworze robiło się szaro, a życie schodziło z dosłownie wszystkich dookoła. Świat obumierał i nawet jeśli ktoś próbowałby mi wmówić piękno kolorowych liści, wybuchłabym mu w twarz szczerym śmiechem.
Zaczynała się też szkoła, to znaczy rok do przodu, to znaczy kolejny rok walki z ukochaną mamą o marzenia. Ja naprawdę nie chciałam robić nic opłacalnego, nic super dla niej. Fakt faktem, miałyśmy jeden charakter, ale inne upodobania. Ja ukochałam sobie sztukę, ona medycynę, pieprzony ścisłowiec. Nie potrafiła pojąć tego, ile szczęścia dawało mi po prostu stanie przed publiką, odgrywanie kolejnych ról... Tu już nie chodziło o czystą sławę, chodziło o pasję, o to, co chciałam przekazać... Amerykański film, angielski dramat? Zdecydowanie dramat! Wiedziała, że stać ją na spełnienie moich snów, bo tak, biedy nie klepaliśmy, ale wiedziała też, że zmarnuje szansę na normalne życie dla mnie. Ale chwila. Przytopujmy na cztery minuty. Czy nienormalna osoba, mogłaby znaleźć się w zupełnie normalnym świecie? Może to co dla pierdyliarda ludzi było unikatem, dla mnie było banałem? Czułam się jak biała, czysta kartka wśród ludzi powycinanych gazet... Czułam się tym unikatem, choć dla osób mojego pokroju byłam banałem... Czułam się niepasującym elementem ludzkiej układanki.
Kiedy tylko stanęłam w jednym miejscu, na światłach coś mną szarpnęło. Przygryzając wargę, poczułam na języku metaliczny smak krwi. Często gryzłam swoje usta, kiedy się denerwowałam, a wtedy byłam wrakiem. Okej, prócz tego, że dopadł mnie bolesny okres, miałam egzaminy w tym roku, strach przed szczerą rozmową, brak kontaktu z Zaynem, to Charlotte i Laurel musiały trzymać mnie w niepewności… I gdyby nie fakt, że nie miałam co ze sobą zrobić, olałabym je i położyła się do łóżka. Ale kiedy leżałam w łóżku, słuchałam piosenek Zayna i tak bardzo chciało mi się płakać… Zbyt wiele wtedy myślałam.
Nie Crystal, nie możesz się mazać, jesteś twardą sztuką, pamiętasz?!
Cholera, zaraz spłynę, tusz, kuźwa…
Uff… udało się.
Ale nawet jeśli… i tak nie spacerowałam się po centrum. Mieszkałam w tej „bezpieczniejszej” części Bradford. Podobała mi się, nawet bardzo. Szczególnie ceglane budynki, wzniesione na początku lat dwudziestych. Mieściły się za naszym osiedlem i wyglądały nadto malowniczo. Ludzie zapewne zapomnieli już o ich konserwacji. Dobrze. Nie wyobrażam sobie miasta bez nich takich samych. Były szczególne, tajemnicze, piękne.
 Skórzane botki na obcasie stukały o nierówne płyty chodnikowe, a rozpuszczone, ciemne włosy unosiły się pod wpływem tempa chodu. Skręciwszy w wąską uliczkę, stąpałam butami po zbrązowiałych liściach, które musiał przywieść wiatr. W okolicy nie rosło ani jedno drzewo. Obserwowałam chodnik dokładnie, trzymając dłonie w kieszeniach. Byłam tak zamyślona, że nie zwróciłam uwagi, że słyszę jeszcze jedne kroki. Męskie… Dopiero wtedy spojrzałam przed siebie. Przez zaułek szedł mężczyzna. Bo ja wiem na ile lat wyglądał? Ciężko było określić, gdyż głowę kryła czarna czapka, usta chowały się za równie ciemną chustą, a oczy umknęły za okularami w tym samym kolorze. Wystraszyłam się lekko, czułam jak wzrok nieznajomego przewdziewa się przeze mnie. Miałam wrażenie, iż człowiek przykryty czarnym, długim płaszczem, wyciągnie nóż i załatwi sprawę szybko. Zaraz, Crystal, nie grasz, to życie, nie kryminał!
Serce przyspieszyło, podobnie jak moje nogi. Liczyłam na to, że jeśli ja zmienię kierunek, w połowie drogi i znów skręcę, tym razem w jeszcze inne miejsce, facet da mi spokój. Tak też zrobiłam, czmychnęłam mu nagle, znikając za kamienicami. Podchodząc kilka metrów dalej, odetchnęłam z ulgą. Nie widziałam już typka, byłam tam sama.
Gwałciciel, złodziej, zabójca…?
Na moje nieszczęście, fagas również postanowił zakręcić. Klęłam w myślach, dlaczego zawsze ja, na Boga?! Wtedy biegłam już truchtem. Zamaskowany obrócił się kilka razy i chwycił za czarny materiał, chciał mi coś powiedzieć, lecz wtedy nie paliłam się do pogawędek z człowiekiem wyglądającym, jak cholerny Asasin!
Widząc przed sobą zniszczony płot, a przy nim poukładaną stertę śmieci, znów spojrzałam za siebie. Podejrzany również biegł. Zatrzymawszy się równo przed śmieciową pułapką, westchnęłam głośno i podwinęłam rękawy kurtki.
 Yolo, czy jakoś tak, jak trzeba, to trzeba!
Zaczęłam niezgrabnie wzbijać się na pobojowisko. On znów obejrzał się w koło. Wahał się. Po chwili namysłu ruszył za mną, a zdezorientowana ja obdarłam część spodni o wystający, spróchniały gwóźdź.
Sorry, Crys, celujący z w-f’u się nie opłacił.

Widząc krew, runęłam w dół, opadając tyłkiem na szkarłaty chodnik. Prędko przetarłam dłonią oczy i uniosłam głowę w górę. Coś, a raczej ktoś, przysłaniał mi słońce…
*~*
Przeróżne fakty z życia członków zespołu tak naprawdę faktami nie są, wiele pozmieniałam na potrzeby historii! :)
Tak oto przedstawiam Wam rozdział pierwszy. Był o wiele dłuższy, ale stwierdziłam "komu będzie chciało się czytać takie tasiemce?!", dlatego macie wersję skróconą. Co myślicie? Jak się podoba? Szczerze dziękuję za tak liczne komentarze, bo naprawdę bardzo mi miło, że się spodobało. Do akcji z prologu wrócimy, wszystko w swoim czasie, na razie jest tyle :)
Także pozdrawiam i zapraszam do komentowania!
PS: Zostawiajcie linki do siebie, z chęcią wpadnę i odwdzięczę się za opinie wszelkiej maści
Sinner :)

14 komentarzy:

  1. Co to ma być ja się pytam? Nie, na serio, co to ma być? Czytam sobie, czytam, aż tu nagle dupa, koniec rozdziału. Myślałam, że to jakiś żart i za chwilę zobaczę ciąg dalszy, ale NIE! Musiała być notka końcowa! Nie jestem z tego zadowolona, bo dzisiaj mam najlepszy humor w swoim życiu i czytało mi się tak fajnie, przyjemnie, aż nagle wpadłam w szał, bo koniec rozdziału. ;/
    Baaaaaaaardzo mi się podobał ten rozdział. Uwielbiam główną bohaterkę, serio, kocham ją za charakter, za wszystko. Nie wiem czemu, ale wyobrażam ją sobie jako Kat Dennings czy jakoś tam, nikogo więcej w niej nie widzę. Według mnie, Kat pasuje do Crystal idealnie! Szkoda mi jej, bo Zayn był dla niej prawie jak brat, a tutaj nagle staje się jednym z najpopularniejszych ludzi na całym świecie. Przyjaźń przepadła. Smutek bardzo! To naprawdę troszkę mnie zdołowało, że on jest od niej tak daleko i ona przez to tak cierpi, ale wierzę, że on również bez przerwy o niej myśli.
    Kurczę, mam nadzieję, że Crystal się uda i zostanie znaną aktorką ze względu na talent, a nie przez znajomość z Malikiem, bo podejrzewam, że to właśnie on gonił ją na końcu. On lub Harry... Sama już nie wiem, raczej Zayn, bo przecież on tam mieszka!
    Zawiodłam się, bo właśnie w tym momencie skończyłaś i podsyciłaś moją ciekawość. Kuźwa, ile teraz będę musiała czekać, żeby się dowiedzieć, co jest grane? :( Napisz to szybciutko, no!
    Nie będę się powtarzać 10039583489 razy, że piszesz zajebiście i że ci zazdroszczę... Kij z tym, że właśnie to powtarzam. Ale taka jest prawda! Piszesz bardzo dobrze, na wysokim poziomie, i masz zajebiste pomysły, i jesteś zajebista, i jesteś moją suką, i cię kocham! KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM! Każde twoje opowiadanie jest świetne, tak samo te! Czekam na ciąg dalszy. :)))))
    POZDRAWIAM I KOCHAM. X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguś, Twoja opinia naprawdę wiele dla mnie znaczy i dziękuję za to, że jest o stokroć bardziej ogarnięta niż moje :D No ale, dziękuję za komentarz i o to chodziło, o podsycenie i przerwanie w takim momencie. Pls, to nasza specjalność.
      Jeszcze raz dzięki!
      xx

      Usuń
  2. Wow tyle czekałam na rozdział 1 i wreszcie się doczekałam ^^, i wcale się nie zawiodłam. Rozdział jest sfjsofhadfadf nie do opisania, kocham Cię ale czemu w takim momencie. Ciekawość we mnie rośnie i chyba zaraz mnie rozsadzi :P. Kocham Cie i pozdrawiam i oby ten kolejny rozdział był szybko. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zanim wzięłam się za faktycznie czytanie rozdziału, przeskrolowałam sobie w dół i ku mojej wielkiej uciesze, stwierdziłam, że faktycznie jest przez co przebrnąć. Oczywiście nie bierz słowa przebrnąć za negatywne stwierdzenie, bo tak zupełnie nie jest, a sam w rozdział nie miał w sobie niczego, co mogłabym nazwać mordęgą. Gdzieś tam, wręcz przeciwnie! Działo się tyle, że w zasadzie nie jestem do końca pewna od czego zacząć, więc może po prostu pochwalę cię za ładne, kształtne wprowadzenie do historii, którym jednak nie zanudziłaś czytelnika. A mnie jeszcze bardziej zaciekawiłaś mówiąc szczerze.

    Lubię w opowiadaniach powroty do przeszłości, zwłaszcza jeśli, tak jak w tym przypadku są one ważne dla później rozgrywającej się akcji. Ty pokazałaś nam dwójkę niesfornym i niewyobrażalnie mocno zżytych ze sobą dzieciaków, które, można powiedzieć, nie widziały poza sobą świata. I choć to mogłoby się wydawać dziwne, bo wiadomo jak mali chłopcy reagują zazwyczaj na dziewczynki - a przynajmniej taki jest stereotyp - Zayn zaakceptował Crystal, nie uważając ją wcale za głupią smarkulę, która jest fee i blee, co więcej pokochał ją chyba przyjacielską miłością - wtedy pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Śmiałam się na ich figle wyrządzane pani Thomas; chyba w każdej okolicy musi trafić się stara wiedźma, która zdaje się żyć wiecznie - na wzmiankę o Romeo i Julii i tej historii z zamianą imion (chcemy ją usłyszeć), a potem nagle zrobiło się melancholijnie.
    W pewnym sensie pożałowałam, że Zayn dorósł, że opuścił Bradford, że zaniedbał swoją Julię, a jedyne, co Crystal po nim zostało była przyjaźń z jego matką. Swoją drogą nie spodziewałam się tego, ale jednocześnie pozytywnie mnie zaskoczyłaś, bo jak widać kobiety świetnie się ze sobą dogadują, a Patricia wydaje się ją traktować jak własną córkę. Nawet broni jej przez rodzicielką i stara się upraszać łaski!
    Natomiast sama Olivia nie powaliła mnie na kolana. Nie lubię takiego czegoś w rodzicach, ich spełniania własnych marzeń na dzieciach. Nie powinna popychać Crystal na studia prawnicze, skoro dziewczyna najzwyczajniej tego nie chcę. Co jej później po byciu prawnikiem, skoro nie poczuje pasji i nie będzie potrafiła wygrać pojedynczej sprawy. Zupełny bezsens, ale co ciekawe mam podobną sytuację w rodzinie, tyle że w tym przypadku rodzicielka kuzynki wygrała i teraz się biedna męczy, nie jest w stanie zaliczyć przedmiotów. No nieważne.
    Co ja jeszcze miałam? A pani Thomas. Podziwiam Crystal za to, że potrafiła zacisnąć zęby i nie odpysknąć staruszce czegoś nieprzyjemnego. Mnie by już tam nosiło!
    Końcówka lekko mroczna, może nawet bardziej niż lekko, a z początku stawiałam, że facet w płaszczu okaże się nikim innym jak zajętym panem Malikiem nie mającym czasu na głupiego smsa, ale teraz nie jestem do końca pewna, czy faktycznie dobrze obstawiłam. W każdym bądź razie oby tylko Crystal nic się nie stało.

    Czekam niecierpliwie na kontynuację!

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy chcesz być powiadamiana, jeśli nie daj znać, ale ogłaszam, że pojawił się u mnie pierwszy rozdział. :)
      Zapraszam w wolnej chwili!

      Usuń
  4. Omg kocham to! Więcej!
    Malikowa

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, uwielbiam Crystal. Te wszystkie jej rozkminy podczas rozmowy z panią Thomas były cudowne i nie mogłam przestać się śmiać. Chyba każdy zna taką kobietę, więc tym bardziej podoba mi się to, że jest tutaj ktoś taki. Ta akcja z lisem Zayn'a i Crystal też była świetna. Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał, bo mieliśmy dużo opisów, dzięki którym dowiedziałam się co i jak. Mama Crystal wydaje się być dość trudną osobą, z kolei Patricia wręcz przeciwnie i to ona podbiła moje serce.
    Ale końcówka... o, końcówki ci nie wybaczę. Teraz nie będę mogła się doczekać następnego rozdziału! Postawa Crystal strasznie przypadła mi do gustu, dlatego ciekawi mnie jej reakcja, no i też ta postać z zakończenia. Mam nadzieję, że szybko wszystko nam wyjaśnisz, bo to dopiero pierwszy rozdział, a ja już chcę więcej. ;-)

    Zapraszam również do siebie, gdzie pojawił się pierwszy rozdział:
    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczyna się super ^^ Olls:***

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo udany rozdział ! Bardzo ooo przyjemnie mi się go czytało tylko wszystko co dobre kiedyś się kończy... :/
    Uwielbiam bohaterkę, po prostu ubóstwiam. Ma interesujący charakter. Rozmyślania i rozmowa z tą panią najlepsza xd
    Lubie jak ktoś pisze długie opisy, rozpisuje się (jednak bardziej odpowiada mi prosty styl) i ty właśnie tak zrobiłaś. Taki trochę Tolkienowski styl pisania ;)
    Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się doczekać nowego rozdziału, mam nadzieje że ukaże się prędko. W ogóle dziś jakoś krótko mi wyszło xd
    pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział Magic Story - >one-fairy-and-so-pretty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, przyznam się, że od jakiegoś czasu raczej oduczyłam się czytania i komentowania blogów. Trochę u mnie krucho z czasem, chociaż wydaje mi się, że bardziej w tym wszystkim chodzi o to, że jestem najzwyczajniej w świecie leniwa jak cholera. Ale to jest nieważne.. Piłam do tego, że nie odwiedzam blogów, które "czytam", więc z pewnością nie wiedziałabym o nowym rozdziale, gdyby nie fakt, że mi go zadedykowałaś i mimowolnie kilka osób weszło stąd na mojego bloga, co przypomniało mi o Twoim blogu. Pogmatwane? Może trochę, wybacz mi. W każdym razie no jestem tu przeczytałam. Swoją drogą, to że nie lubię czytać o Harrym to jest mało powiedziane, eh durne LS. XD Okej, ale Bogu dzięki póki co nie mamy tutaj Stylesa i nie muszę sobie zawracać nim głowy, jak się pojawi, będziemy się martwić. Kurcze.. Bardzo przyjemnie mi się to czytało! Serio. Jest coś takiego swobodnego i luzackiego w Twoim stylu pisania, że pochłonęłam ten pierwszy rozdział dosłownie w moment. Co jest dziwne, bo zazwyczaj się rozpraszam i trwa to wyjątkowo długo, więc możesz być dumna, że nie obejrzałam w między czasie jakiś siedmiu filmików na youtube (to komplement, jakby co). Było w tym wszystkim kilka słów, które były dla mnie aż nadto frywolne, ale potem zdałam sobie sprawę z tego, że też używam czasem w swoich rozdziałach słówek takich jak "rozkminiać", więc chyba nie mam prawa się przyczepiać. Poza tym jakoś niespecjalnie mi to przeszkadzało.. W każdym razie w fantastyczny sposób konstruujesz zdania i jest naprawdę pod wrażeniem, że tak miło mi się to czytało, a to ostatnimi czasy nie zdarza się zbyt często. Nie wiem co myśleć o fabule póki co, bo umówmy się- niewiele jeszcze Nam zdradziłaś, więc pozostaje po prostu czekać na rozwinięcie się fabuły. Na obecną chwilę mogę Ci powiedzieć, że w miarę polubiłam główną bohaterkę (HALO, TO JAKIŚ OBŁĘD, TO NIE ZDARZA SIĘ W 90% PRZYPADKÓW, ZAPYTAJ KOGO CHCESZ). Wydaje się być ogarniętą i fajną dziewczyną, jej przemyślenia póki co bardzo mi się podobały, więc właściwie nic bym w tej kwestii nie zmieniała. Bardzo przypasował mi wstęp do tego rozdziału. Lubię takie opisóweczki, no i wzmianka o tej starszej pani też ujęła moje serce. Lubię takie randomowe rzeczy, nic na to nie poradzę. Na koniec chciałabym jeszcze przytoczyć jedno zdanie, którym po prostu kupiłaś mnie całą, a mianowicie:"(...)lecz wtedy nie paliłam się do pogawędek z człowiekiem wyglądającym, jak cholerny Asasin!". Uśmiechnęłam się, czytając to, więc wielkie brawo. A tymczasem żegnam Cię na tę chwilę, życzę weny, ściskam gorąco i do napisania! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu przybywam z komentarzem! Wybacz, że to tyle trwało, ale ostatnio miałam tyle zawirowań w życiu prywatnym, jak nigdy! ale sytuacja już się uspokoiła, teraz czeka mnie 2,5 tygodnia wolnego, więc żyć nie umierać!
    Co do rozdziału, to jestem zachwycona! Polubiłam główną bohaterkę. To, że opowiadanie jest pisane w pierwszej osobie nadaje temu taki... Lekki klimat. Potoczne słownictwo może niektórych wkurzać, ale mi nie przeszkadza, jedynie nadaje bohaterce charakteru. Więc nie mam nic do zarzucenia.
    Jestem ciekawa, jak potoczą się losy głównej bohaterki. Wspólczuję jej, że najlepszy przyjaciel ją opuścił, skoro byli tak blisko, to z pewnością ciężko to zniosła. Nie wiem czemu, ale jestem więcej niż pewna, że tym tajemniczym facetem, który ją gonił był albo Zayn, albo ktoś z zespołu. Że też musiałaś zakończyć w takim momencie, ugh! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Życzę ci masy weny i pozdrawiam cieplutko. No i oczywiście wesołych świąt! ♥

    Przy okazji zapraszam na nowy rozdział: http://your-perfect-imperfections-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, więc Crystal i Zayn się przyjaźnili? Jak fajnie! To tego były z nich niemałe nicponie! Haha, postrach całego osiedla, niczym sklonowany Denis Rozrabiaka. Handlowanie lisem? To może być logiczne tylko w umyśle siedmiolatków, ot co! Już wyobrażam sobie, jak stateczna pani Veleria omal nie schodzi na zawał. Swoją drogą, straszna z niej zrzęda! Naprawdę za niektóre kąśliwe komentarze to ja bym ją opierdzieliła.

    No i tak szkoda, że Zayn teraz nie ma czasu. Ja rozumiem, sława, obowiązki, fani... to go usprawiedliwia, ale rozumiem jednocześnie uczucia dziewczyny. Ja pewnie też tęskniłabym za najlepszym przyjacielem. Zwłaszcza, gdyby tak wiele łączyło mnie z nim wspomnień. I bardzo mi się podoba motyw przyjaźni z jego matką. Wydaje się naprawdę wyluzowana, a ponieważ dba o porządek to mogłabym ją polubić. Strasznie nie lubię bałaganu i ludzi, którzy go tworzą :D

    No i o co chodzi koleżankom Crystal? Mam wrażenie, że narobiły rumoru w błahej sprawie.

    Nie zapominając o końcówce.... HAHAHAHAAH! Dlaczego wydaje mi się, że łomot dostał się albo Zaynowi, albo Harremu? Ale z pewnością to nie gwałciciel. Już nie mogę się doczekać reakcji biedaka, któremu się dostało :)

    Świetny rozdział! Buźka! <33 :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Crystal jest po prostu świetna! Po tych rozkminach, po stylu ubierania się etc. widzę w niej coś pokroju mojej osoby... To dlatego zaczynam ją lubić :) A rozmowa z P. Thomas... Rozbawiłaś mnie. Ogółem rozdział jest napisany w lekki sposób i choć długi, to nie ma przymusu do jego czytania. I masz załatwione u mnie stałe miejsce w blogach polecanych ( wstawię w wolnej chwili ).
    Lecę do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Strasznie mi się podoba :) Jesteś niesamowita :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

..

Chrome Pointer